Wszystko zaczęło się od lakonicznego komunikatu policji z Hamburga, która poinformowała o tym, że poszukuje 48-letniej kobiety afrykańskiego pochodzenia, która zaginęła 1 sierpnia tego roku – wtedy była widziana ostatni raz. Świadkowie twierdzą, że wsiadała do białego auta.
Niedługo później, 4 sierpnia, jeden z mieszkańców natrafił na fragment ciała niedaleko brzegu Łaby. Następnego dnia inny natrafił na kobiecy tors w miejskim kanale. Kolejnych odkryć dokonywali na zmianę mieszkańcy i policjanci – odnajdowano następne fragmenty ciała, porozrzucane po całym mieście, niektóre z nich nawet 25 kilometrów od siebie. Policja z Hamburga potwierdziła, że wszystkie fragmenty należą do 48-latki, którą funkcjonariusze najczęściej nazywali „Lucy”. W toku dochodzenia udało się ustalić, że „Lucy” wcześniej parała się prostytucją w Hiszpanii, a niedawno przeniosła się do Niemiec, gdzie ten zawód jest legalny.
Od tamtego momentu policja przestała informować opinię publiczną o postępach śledztwa. Na pomoc służbom do Niemiec przyjechała nawet rodzina pochodzącej z Gwinei Równikowej 48-letniej prostytutki, jednak na razie nie pomogli rozwikłać zagadki.
Sprawę podłapały natomiast niemieckie media, które prześcigają się w informowaniu o nowych – makabrycznych – ustaleniach. Praktycznie od razu obwołały zagadkowego mordercę „nowym Kubą Rozpruwaczem” (najsłynniejszy w historii seryjny morderca, zabijający londyńskie prostytutki pod koniec XIX w. – red.), a z ich informacji wynika, że zabójca poruszał się po mieście z ciałem 48-latki i w każdym z miejsc odrąbywał fragment.
Dodatkowym wątkiem, wciąż niezbadanym, jest to, dlaczego fragmenty ciała prostytutki były pozostawiane tylko przy różnych zbiornikach wodnych czy rzekach.