„Troskliwa” matka podłożyła nawet pod drzwi ręcznik, aby te nie mogły się wydostać i nie było ich słychać. Dziewięć dni później, gdy 23-letnia Vladislava Trokhimchuk wróciła w końcu do domu, jej roczny syn Danya już nie żył, a 2-letnia córka Yanochka (imię zmienione, ponieważ dziecko jest teraz w rodzinie zastępczej i wkrótce zostanie adoptowane), umierała z wyczerpania. Już teraz wiadomo, że dziewczynka spędziła trzy dni w mieszkaniu z rozkładającym się ciałem swojego braciszka.
Ukraińskie media podają, że rozmawiały zarówno z matką, kochankiem i przyjaciółmi 23-latki, aby ustalić, co może popchnąć kobietę – nie alkoholiczkę ani narkomankę, a pozornie bardzo troskliwą i życzliwą osobę – do takiego zachowania. Wszystko wskazuje na to, że kobieta wcześniej prosiła obcych ludzi, często poprzez internetowe zbiórki, o pomoc na leczenie rzekomo chorych dzieci. A kiedy internauci zaczęli w końcu wątpić w to, że rodzeństwo jest na coś chore, postanowiła sprawić, że tak się stanie i pokazać wszystkim, że nie kłamie. Prawdopodobnie dlatego posunęła się do zamknięcia dzieci w domu bez jedzenia, wody i opieki na dziewięć dni. Co więcej, matka miała zaprosić do mieszkania swoich znajomych i internautów, którzy jej pomagali, aby pokazać im, jak chore są jej dzieci. Wówczas okazało się, że jej roczny syn nie żyje.
Teraz ukraińska telewizja ujawniła, w jakich warunkach przebywały dzieci, ponieważ właściciele mieszkania postanowił je pokazać. W rozmowie z dziennikarzami Michaił i Julia Gorovoj przyznali, że nie byli w mieszkaniu od czasu tego zdarzenia. – Po prostu nie mogliśmy przekroczyć progu tego strasznego miejsca. Z przerażenia, ze strachu – mówili.
Pokój tortur
W pokoju, w którym maluchy spędziły te strasznych dziewięć dni, wciąż są ślady ich męki i prób przeżycia. Rozdrapane na kawałki tapety, rozmazane na ścianach fekalia, ślady dziecięcych zębów. Dzieci żywiły się tapetą i odchodami, podczas gdy w kuchni było jedzenie i woda. Nie mogły jednak się dostać do tego pomieszczenia, ponieważ matka zablokowała drzwi.
– To, co zobaczyliśmy jest po prostu nie do opisania. To sala tortur dla dzieci. Oczywiście nikt tu teraz nie mieszka. Nie mamy moralnej siły do tego, aby to mieszkanie odremontować – opowiada Michaił Gorovoj. – Zadzwoniłem nawet do męża 23-latki, Antona, żeby przynajmniej zapłacił za sprzątanie pokoju, w którym 9 dni spędziły umierające dzieci. Odpowiedział mi, że może podnajmować mieszkanie i oddawać mi część pieniędzy. Oczywiście z oburzeniem odrzuciłem tę propozycję – mówi.
Sąsiad twierdzi, że w przeddzień tego, kiedy Vladislava Trokhimchuk wróciła do mieszkania, był w nim właśnie ojciec dzieci. Miał po prostu odwiedzić je i... wyjść.
Kobieta zaręczyła się w więzieniu?
Ukraińskie media, które relacjonują proces kobiety piszą, że według psychologa 23-latka świadoma była swoich działań, kiedy zostawiała dzieci w domu. Przez pierwsze dwa miesiące po aresztowaniu płakała i mówiła, że żałuje tego, co zrobiła. Teraz nie odpowiada na pytania sędziego. Wygląda spokojnie, uprawia sport, farbuje włosy, w więzieniu ma towarzystwo. Niedawno na jej palcu pojawiła się nawet obrączka.
Czytaj też:
Tomasz Komenda wystąpił do sądu o gigantyczne odszkodowanie. Chodzi o niemal 19 mln
Urządziła dzieciom „pokój tortur”, zostawiła je na 9 dni. Pokazano zdjęcia