Jedną z jego sztuczek było podlanie wiązki kwiatów z bliskiej odległości. Dużo trudniejszym wyczynem było wypisywanie chińskich znaków na suchym papierze przy użyciu mleka.
Mistrz kung-fu wciąga płyny przez nos, a następnie wprowadza ciecz do kanału łączącego nos z oczami. Ciśnienie narasta, gdy płyn nie może wydostać się z nosa lub ust. W jakiś jednak sposób ciesz musi się wydostać z organizmu, więc tryska z oka.
Jak podkreśla Zhang, taki niezwykły talent nie przychodzi naturalnie. Chińczyk ma za sobą dziesięć lat „ciężkiego treningu”. Mistrz kung-fu twierdzi, że jest w stanie rozpylać płyn na odległość do 1,7 metra.
Taka umiejętność może się przydać podczas śmigusa-dyngusa. Szczególnie jeśli chcielibyśmy kogoś oblać z zaskoczenia. Niewielu spodziewa się, że można to robić w sposobem Zhanga Yilonga, chociaż jak sam mistrz kung-fu zaznacza – lepiej nie próbować tego w domu.
Galeria:
Wielkanoc 2019. Obejrzyjcie najzabawniejsze memyCzytaj też:
Co słychać w polityce? Rozwiąż quiz i sprawdź, czy bacznie śledziłeś ostatnie wydarzenia