Symulacja wojny atomowej: Początek we Wrocławiu, 34 miliony ludzi zginie w kilka godzin

Symulacja wojny atomowej: Początek we Wrocławiu, 34 miliony ludzi zginie w kilka godzin

Bomba atomowa (fot. Romolo Tavani / Fotolia)
Amerykańscy naukowcy z Uniwersytetu w Princeton przygotowali symulację wojny atomowej, do jakiej mogłoby dojść pomiędzy NATO i Rosją. Wojna miałby się zacząć od „ostrzegawczego uderzenia” atomowego, które miałoby spaść w okolicy Wrocławia. W ciągu kilku kolejnych godzin byłoby aż 91 mln ofiar: zabitych i ciężko rannych.

Swoją symulacje naukowcy z Uniwersytetu w Princeton, jednej z trzech najlepszych uczelni w USA, opracowali, wykorzystując dane o obecnym rozmieszczeniu broni nuklearnej, jej mocy i możliwych celach dla każdej konkretnej broni. Symulacja pokazuje ewolucję konfliktu nuklearnego od fazy taktycznej, przez strategiczną, po fazę ukierunkowaną na całkowite zniszczenie największych miast przeciwnika.

Taktyczna broń atomowa to pociski o niewielkiej mocy, chociaż i tak przekraczające moc tych, które spadły na Hiroszimę i Nagasaki. Tego typu broń ma być wykorzystana „jedynie” do punktowego ataku na cele nieprzyjaciela. Z kolei broń strategiczna, to broń atomowa o wiele większej mocy, która w teorii jest utrzymywana przez atomowe mocarstwa po to, żeby zastraszyć wroga przed atakiem, w myśl rzymskiej zasady „jeśli chcesz pokoju, gotuj się do wojny”.

Amerykańscy naukowcy chcą jednak pokazać, jak niewiele dzieli wykorzystanie taktycznych pocisków w celach militarnych od wojny atomowej na pełną skalę. Dla Polski, będącej krajem granicznym NATO, ma to szczególne znaczenie. Nasze terytorium może być celem „taktycznych” ataków, nawet jeśli wojna nie przejdzie do kolejnej, globalnej fazy.

Warto też uzmysłowić sobie, że podział na broń taktyczną i strategiczną ładnie wygląda na papierze, jednak w momencie ataku drugiej strony, może nie być czasu na pełne rozeznanie, czy jakiego typu jest wystrzelony przez wroga pocisk, a w momencie wahania odpowiedź prawdopodobnie będzie raczej większego kalibru.

Żeby przestrzec przed skutkami użycia nawet taktycznych ładunków nuklearnych, amerykańscy naukowcy stworzyli swoją symulację, którą zatytułowali „Plan A”. „Projekt ten jest motywowany potrzebą podkreślenia potencjalnie katastrofalnych konsekwencji obecnych planów wojny nuklearnej USA i Rosji” – piszą autorzy symulacji. – „Ryzyko wojny nuklearnej wzrosło dramatycznie w ciągu ostatnich dwóch lat, gdy Stany Zjednoczone i Rosja porzuciły wieloletnie traktaty o kontroli broni jądrowej, zaczęły opracowywać jej nowe rodzaje i rozszerzyły okoliczności, w których mogłyby jej użyć” – dodają.

Symulacja wojny atomowej

W symulacji wojna konwencjonalna przeradza się w wojnę taktyczną w chwili, kiedy Rosja wysyła taktyczny strzał ostrzegawczy z bazy w okolicach Kaliningradu w cele NATO w pobliżu Wrocławia. NATO odpowiada taktycznym uderzeniem w kaliningradzką bazę.

Kiedy broń zostałaby użyta po raz pierwszy, prawdopodobne stałyby się kolejne taktyczne uderzenia. Rosja mogłaby wysłać 300 taktycznych pocisków z wyrzutni krótkiego dystansu na ziemi, bądź poprzez naloty. Celem byłyby bazy NATO, czy pozycje żołnierzy. Na to Sojusz mogłoby odpowiedzieć zrzucając z bombowców 180 głowic. W efekcie takiej wymiany, w ciągu 3 godzin zginęłoby 2,6 mln ludzi.

Rosyjska broń taktyczna zniszczyłaby dużą część Europy i jej wojsk. W symulacji NATO w odpowiedzi postanawia o wykorzystaniu broni strategicznej dalekiego zasięgu do zniszczenia rosyjskiego arsenału nuklearnego W tym celu 600 głowic mogłoby zostać wystrzelonych z terytorium Stanów Zjednoczonych lub z atomowych okrętów podwodnych. Widząc co się dzieje, Rosja mogłaby zdecydować o wystrzeleniu swoich pocisków z silosów, mobilnych wyrzutni i okrętów podwodnych jeszcze zanim pociski NATO dotrą do celu. W tej fazie, w ciągu 45 minut natychmiast zginie 3,4 mln osób.

Kolejne uderzenia skierowane byłyby już bezpośrednio w najbardziej zaludnione miasta w celu powstrzymania odrodzenia drugiej strony. Rosja i NATO ze swoich okrętów atomowych zaatakowałyby 30 miast i centrów ekonomicznych używając od 5 do 10 głowic na miasto w zależności od jego wielkości. W kolejne 45 minut natychmiast zginęłoby 26 milionów ludzi, a 57,4 milionów zostałoby rannych.

Podana liczba ofiar to tylko bezpośrednie ofiary samych bombardowań. Kolejne miliony ludzi zginęłyby w wyniku choroby popromiennej, a w wyniku nuklearnego opadu i długotrwałych efektów zginęłoby ich o wiele, wiele więcej.

W przewidywaniu liczby ofiar bombardowań naukowcy wykorzystali opracowane już wcześniej przez jednego z naukowców narzędzie NUKEMAP, które pozwala nie tylko oszacować liczbę ofiar nuklearnego ataku, ale pokaże zasięg kuli ognia, czy promieniowania poszczególnych bomb w dowolnym miejscu na świecie. Narzędzie jest darmowe i dostępne online pod poniższym linkiem.

Czytaj też:
Zapłacili za gwałty popełnione podczas wojny. To pierwszy taki przypadek w historii kraju

Opracował:
Źródło: WPROST.pl / Uniwersytet w Princeton