Nigel Thwaites pochodzi z angielskiego hrabstwa Norfolk. 52-latek stał się bohaterem mediów po tym, jak pochwalił się nowym tatuażem. Na jego piersi znalazły się niedawno trzy litery: DNR, co oznacza „Do Not Resuscitate”, a w przełożeniu na język polski „nie reanimujcie”. Powody swojej decyzji Thwaites wyjaśnił w rozmowie z serwisem SWNS.
Etyczny i prawny dylemat
Anglik powiedział, że kilka lat temu w jego pracy odbył się kurs obsługi defibrylatora oraz przeszkolenie z resuscytacji krążeniowo-oddechowej. – Pokazali nam też krótki filmik przedstawiający kogoś, kto źle prowadził reanimację. Wiele osób nie wie, jak robić to dobrze, więc postanowiłem, że nie chcę później żyć jak warzywo i nie chcę, by mnie reanimowano – dodał. Thwaites, który jest zadeklarowanym dawcą narządów oraz ma wytatuowaną grupę krwi na ramieniu powiedział, że wpływ na decyzję miały także rodzinne doświadczenia. 52-latek był świadkiem, jak pogarszał się stan zdrowia jego ojca i nie chce w przyszłości narażać rodziny na podobne uciążliwości.
Jak podaje Fox News, tatuaże z hasłem DNR stanowią etyczny i prawny dylemat dla pracowników służby zdrowia. Na terenie Wielkiej Brytanii lekarze powinni podejmować reanimację nawet jeśli widzą, że ktoś ma taki tatuaż. Jeśli ratownik odmówiłby reanimacji, widząc tatuaż, a nie mając pisemnego zaświadczenia pacjenta o tym, że nie chce być ratowany, może nawet utracić prawo do wykonywania zawodu.
Czytaj też:
Co dziesiąty Polak przyznaje się do posiadania tatuażu. Miliardowy rynek, który ciągle rośnie
Mężczyzna tatuażem dał do zrozumienia, że nie chce być reanimowany