Stała się jedną z najbogatszych kobiet w Australii. Teraz o majątek 90-letniej Polki walczą jej krewni

Stała się jedną z najbogatszych kobiet w Australii. Teraz o majątek 90-letniej Polki walczą jej krewni

Dolary australijskie, zdjęcie ilustracyjne
Dolary australijskie, zdjęcie ilustracyjne Źródło:Shutterstock / Robyn Mackenzie
Australijskie media rozpisują się na temat Millie Phillips, która swego czasu znalazła się w gronie najbogatszych kobiet żyjących w Australii. Pochodząca z Polski kobieta wprawdzie doczekała się potomstwa ale nie oznacza to, że chce przepisać swój majątek dzieciom. Sprawa stała się tym bardziej interesująca, że mowa o niemal 110 mln dolarów.

Millie Phillips, a właściwie Miłka Stern, urodziła się w 1929 roku w Polsce. Dziesięć lat później razem z rodziną wyemigrowała do Australii, gdzie wyszła za mąż mając 17 lat. Jej związek rozpadł się w 1960 roku, przez co Phillips została sama z trójką małych dzieci. Przedsiębiorcza kobieta pożyczyła wówczas 4 tys. dolarów i założyła pensjonat w Ashfield. „The Sydney Morning Herald” przypomina, że Polka zainwestowała później w kopalnię cyny, a następnie w domy opieki społecznej. Jej majątek rósł, aż w końcu pozwolił cieszyć się tytułem jednej z najbogatszych kobiet w Australii. Teraz fortuna Phillips, której jedna z córek zmarła w 1978 roku, szacowana jest na około 110 milionów dolarów.

Większa część majątku dla uczelni i organizacji

90-latka obecnie mieszka w domu opieki i wciąż nie podpisała testamentu. Decyzja była odwlekana ze względu na rodzinne konflikty i przekonanie Polki, że nikt z bliskich nie zasługuje na dużą część majątku. Kobieta przeszła później udar i jej bliscy twierdzą, że nie jest w stanie sygnować ważnego dokumentu. Gra toczy się o blisko 110 mln dolarów, z których prawdopodobnie nic nie trafi do jej syna, 62-letniego obecnie Roberta. Phillips miała mieć żal do niego o to, że nie poparł jej wówczas, gdy złożyła pozew przeciwko byłemu prawnikowi. Ta sprawa do tego stopnia dotknęła 90-latkę, że miała podjąć decyzję o wykluczeniu Roberta z podziału majątku. Tym samym pieniądze trafiłyby do 61-letniej córki Sharonne, jej syna Anthoney'ego Smalla oraz pięciorga dzieci Roberta. Jeśli 90-latka umrze bez sporządzenia testamentu, jej majątek trafi do Sharonne i Roberta.

Phillips chciała uniknąć takiego rozwiązania i sporządzić dokument. Problem w tym, ze za sprawą „kłótliwej osobliwości” milionerki, współpraca z prawnikami była mocno utrudniona. 90-latka skarżyła się, że jeden z nich traktował ją tak, jakby już umarła. Głos w sprawie postanowił ostatecznie zabrać wspomniany wcześniej Small, który złożył wniosek do Sądu Apelacyjnego ubiegając się o sporządzenie testamentu w imieniu babci na podstawie wcześniejszych projektów dokumentu.

Tym samym Small otrzyma wartą 25 milionów dolarów posiadłość nieopodal Bathurst. Dzieci Roberta dostaną po okrągłym milionie, a córka 90-latki pięć milionów. Aż 60 mln ma powędrować na konto organizacji Millie Phillips Jewish Fund, która zajmuje się walką z antysemityzmem. Zgodnie z wolą milionerki, 20 mln dolarów otrzyma Uniwersytet Tel Awiwu.

Czytaj też:
Ma pięć lat, od trzech nie widział mamy. Teściowie z Egiptu nie chcą oddać Polce jej syna

Źródło: The Sydney Morning Herald