Koronawirus. Polak trafił do izolatki we włoskim szpitalu. Opisał fatalne warunki

Koronawirus. Polak trafił do izolatki we włoskim szpitalu. Opisał fatalne warunki

Dodano: 
Szpital, zdjęcie ilustracyjne
Szpital, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Unsplash / NeONBRAND
Polski kierowca trafił do włoskiego szpitala z podejrzeniem koronawirusa. W mediach społecznościowych relacjonował swój pobyt w izolatce.

Do szpitala Romano di Lombardia znajdującego się około 25 kilometrów od Bergamo i 50 kilometrów od Mediolanu trafił Kamil, polski kierowca, u którego podejrzewano . Polak trafił do Włoch w nocy z piątku na sobotę. Kilka godzin później wystąpiły u niego objawy podobne do grypy, na co zwrócili uwagę policjanci.

W mediach społecznościowych mężczyzna relacjonował swój pobyt w izolatce. Jak wyjaśnił, najpierw został przyjęty w poczekalni, dopiero potem trafił do zamkniętego pomieszczenia. Z jego słów wyłania się dość niepokojący obraz sytuacji we włoskim szpitalu. - Od tamtego czasu leżę w szpitalu, który według mnie nie jest w żaden sposób przygotowany do przyjęcia pacjentów z podejrzeniem zakażenia wirusem. Stan tejże izolatki w żadnym stopniu nie zabezpiecza ani mnie ani innych pacjentów szpitala. W poczekalni przerobionej na izolatkę nie czuję się samotnie, ponieważ po podłogach i ścianach chodzą insekty. Wcześniej stacjonowały mrówki tylko na ziemi, a teraz już sobie chodzą po stole. Jestem w izolatce, jest to miejsce sterylne - a nie chwila - przecież moja izolatka powstała z poczekalni - opowiadał. Polak zauważył, że w koszu na śmieci znajdowało się sporo odpadów medycznych takich jak igły czy strzykawki.

twitter

Kierowca dodał, że obsługa szpitala przyjmując materiał do badań po pobraniu krwi odłożyła niezamkniętą ampułkę z krwią na stół, gdzie ta zaczęła się wylewać na blat. Szczęśliwie wyniki testów na obecność koronawirusa okazały się negatywne. - Lekarz powiedział, że mogę wyjść ze szpitala. Czekałem do godziny 6, aż pojawił się kierowca ambulansu i odwiózł mnie w okolice mojego samochodu - przekazał Kamil. Obecnie kierowca przebywa w miejscowości Barbata, bierze leki na grypę i czeka na dalsze wytyczne od swojego pracodawcy.

Czytaj też:
Koronawirus. Polka ujawnia, jak wygląda życie we Włoszech. „Rozpętało się prawdziwe piekło”