Koronawirus niemal zabił 35-letniego taksówkarza. Lekarz opisał cudowną historię jego wyzdrowienia

Koronawirus niemal zabił 35-letniego taksówkarza. Lekarz opisał cudowną historię jego wyzdrowienia

Mural z podziękowaniami dla NHS
Mural z podziękowaniami dla NHSŹródło:Newspix.pl / ABACA
Mohammed Azeem do szpitala Bradford Royal Infirmary trafił w stanie krytycznym. Miał zdecydowanie za mało tlenu we krwi – w pewnym momencie poziom tego wskaźnika był „niewystarczający do przeżycia”. W jakiś sposób mężczyzna jednak ozdrowiał. Dr John Wright nazywa to cudem i opisuje historię swojego pacjenta.

35-letni Mohammed Azeem to taksówkarz, który dużo czasu spędzał na powietrzu i przed pandemią znajdował się w dobrej formie fizycznej – regularnie pojawiał się na siłowni i podnosił ciężary. Kiedy zaczęły się jego problemy z oddychaniem, mężczyzna długo wzbraniał się przed zwróceniem o pomoc do NHS (brytyjska publiczna służba zdrowia). Namówił go dopiero przyjaciel Haleem, który zwalczał lęk Mohammeda i pomógł przetransportować go, gdy ten nie mógł już nawet chodzić.

Stan mężczyzny od razu oceniono jako zagrażający życiu. „To był młody mężczyzna, który umierał na naszych oczach. Błyskawicznie trafił na oddział intensywnej opieki medycznej” – opisuje sytuację dr John Wright. Podliczył, że Azeem na intensywnej terapii w śpiączce spędził 48 godzin, a w samym szpitalu 68. Dr Michael McCooe nazwał go „najbardziej chorym młodym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek widział”. Poziom utlenienia krwi u zdrowej osoby to około 95 proc. Mohammed miał od 60 do 70 proc. i to po podaniu mu nierozcieńczonego tlenu. Nawet na intensywnej terapii ciężko było utrzymać ten wskaźnik na 80 proc. – czyli poziomie, poniżej którego zagrożone są organy takie jak serce i mózg.

W kolejnych tygodniach poziom utlenienia spadał do punktów, w których dr McCooe mówił o „niekompatybilności z życiem”. Zespół lekarzy odbył wiele łamiących serce rozmów z rodziną pacjenta, przygotowując jego bliskich na najgorsze. „Mohammed miał jednak inne pomysły. Głęboko w jego uśpionym ciele żarzył się węgielek witalności. Za każdym razem, kiedy już miał zgasnąć, rozpalał się pełnym płomieniem” – opisywał doktor Wright. „Niemal codziennie rozmawialiśmy z jego rodziną o daremności naszych wysiłków. Nie mówiliśmy, że się oddajemy, ale że nie ma nadziei, żeby to przeżył” – dodawał.

Mohammed Azeem w pewnym momencie zaczął jednak wracać do zdrowia. Jego krew się polepszała. lekarz obawiali się, w jakim stanie pacjent będzie po przebudzeniu. Jego mózg mógł znacznie ucierpieć z niedotlenienia. Okazało się jednak, że po badaniu neurologicznym nie stwierdzono poważniejszych problemów. Także siłę mężczyzny oceniono wysoko, biorąc pod uwagę wszystko, przez co przeszedł. Lekarze podkreślają, że choć na co dzień są racjonalnymi naukowcami, w takiej sytuacji trudno było im nie uznać doświadczonego cudu. Przyznali, że po całym cierpieniu zaobserwowanym podczas pandemii koronawirusa było to dla nich wielką ulgą.

Czytaj też:
Szef WHO: Pandemia koronawirusa nawet nie zbliża się do końca
Czytaj też:
Ukraina odcięta od UE przez koronawirusa. „1 lipca nie nastąpi cud i wszystkie granice się nie otworzą”
Czytaj też:
Chińscy naukowcy ostrzegają przed nowym wirusem. „Ma potencjał, by wywołać pandemię”