Ischgl jest jednym z najpopularniejszych ośrodków narciarskich w Europie. Przez cały sezon bawią się tam tysiące narciarzy: w dzień na stoku, w nocy na hucznych imprezach. W tym roku nie było inaczej, choć już od lutego na całym świecie ostrzegano przed groźnym wirusem z Chin. W nocy z 4 na 5 marca władze Islandii poinformowały Austriaków o bezpośrednim zagrożeniu – 8 turystów wróciło na wyspę chorych na COVID-19. Przylecieli właśnie z Ischgl.
4 – 13 marca
Na doniesienia z Islandii zareagowano stwierdzeniem, że narciarze musieli zarazić się w samolocie. 7 marca pozytywny wynik dał test wykonany przez barmana z Kitzloch, jednego z popularniejszych barów w Ischgl. Lokal zamknięto dopiero dwa dni później. Kolejnego dnia tę samą decyzję podjęto w stosunku do wszystkich lokali apres ski w mieście. Cały czas wstrzymywano się jednak z ostrzeżeniami dla turystów. W końcu 13 marca zapadła decyzja o objęciu kwarantanną całej doliny Paznaun. Zanim jednak ogłoszono ją wieczorem, kanclerz Austrii Sebastian Kurz ujawnił informację na porannej konferencji, powodując pospieszny wyjazd tysięcy turystów.
Wirus rozlał się po Europie
Instytutu Gospodarki Światowej (IfW), do maja aż 48 proc. zachorowań na COVID-19 w Niemczech miało swoje źródło w Ischgl. W Danii było to 33 proc., a w Szwecji około 16 proc. W całej Europie koronawirusem z Ischgl miało zarazić się co najmniej 11 tys. osób. Komisja badająca przypadek Ischgl stwierdziła oficjalnie, że władze gminy zignorowały sygnały ostrzegawcze, działały za późno i źle zorganizowały lockdown. Nie pomogła w tym oczywiście konferencja premiera, za którą polityk też został skrytykowany w raporcie.
Własne śledztwo w tej sprawie prowadzi jeszcze austriacka prokuratura. Śledztwo obejmuje cztery osoby oskarżane o niedopełnienie obowiązków służbowych pomiędzy 7 i 13 marca. Osobno toczy się także proces cywilny o odszkodowania dla około tysiąca osób w wysokości nawet do 100 tys. euro.
Czytaj też:
Zakażeni turyści składają pozew przeciwko władzom Tyrolu. „Choruję z powodu chciwości i ignorancji”Czytaj też:
Setki narciarzy gotowe pozwać „Ibizę Alp”. Ośrodek działał mimo groźby masowych zakażeń