– To chyba najpóźniejsza konferencja prasowa, jaką kiedykolwiek miałem – zażartował Donald Trump na początku konferencji prasowej. Prezydent Stanów Zjednoczonych podziękował także narodowi amerykańskiemu za okazane mu wsparcie. Już na wstępie przemówienia zdecydował się jednak na poruszenie poważniejszego tematu stwierdzając, że „bardzo smutna grupa osób chce odmówić prawa głosu” jego zwolennikom. Polityk starający się o reelekcję miał prawdopodobnie na myśli fakt, że w kilku stanach liczenie głosów potrwa do czwartku lub piątku. Jego zdaniem może to prowadzić do próby fałszerstw ze strony Demokratów.
Wybory prezydenckie w USA. Głosy wciąż liczone, ale Trump ogłasza zwycięstwo
Dalsza część wystąpienia Trumpa była utrzymana w podobnym tonie. – Wygrywaliśmy wszystko i nagle coś się stało. Przygotowywaliśmy się do świętowania. Wszystko wyglądało świetnie. Odnotowano ogromną frekwencję – mówił stwierdzając, że prawdopodobnie podejmie kroki prawne, a sprawa wyborów może zostać skierowana do Sądu Najwyższego.
Oskarżenia o fałszerstwa nie były jedynym elementem mowy polityka. Trump wymieniał kolejne stany stwierdzając, że wygrał w nich głosowanie, chociaż wciąż nie napłynęły pełne, oficjalne wyniki. Wymienił m.in. Pensylwanię, Karolinę Północną czy Michigan. – Byliśmy gotowi zwyciężyć w tych wyborach. Tak naprawdę zwyciężyliśmy w tych wyborach – stwierdził.
Czytaj też:
Wybory prezydenckie w USA 2020. Dziennikarz TVP Info zaatakowany w USA? Internauci bezlitośni