Muzyk chciał oddać hołd wujowi, który wciągnął go w metal. Zrobił z jego kości gitarę

Muzyk chciał oddać hołd wujowi, który wciągnął go w metal. Zrobił z jego kości gitarę

„Filip Skelecaster” – tak muzyk nazwał stworzoną przez siebie gitarę. Instrument w połowie składa się z... kości jego zmarłego wujka.

Muzyk, korzystający z pseudonimu Prince Midnight, szybko stał się gwiazdą serwisów dla gitarzystów i portali informacyjnych. Nie stało się to jednak za sprawą wyjątkowo chwytliwego riffu, a przez gitarę, z której korzysta.

Prince Midnight zbudował bowiem „wiosło” w połowie z Fendera Telecastera a w połowie z... kości zmarłego wujka. Muzyk zamieścił zdjęcie na Facebooku, pozując z „kościaną gitarą”, i napisał:

Umarłych trzeba roznieść na strzępy! W połowie Fender Telecaster i w połowie szczątki mojego repatriowanego wuja Filipa.

facebook

Filip Skelecaster. Gitara z kości wuja

Jak można się domyślić, makabryczny pomysł muzyka szybko odnotowano. Dopiero rozmowa Prince'a Midnighta z magazynem „Guitar World” rzuca nowe światło na sprawę. Jak tłumaczył mężczyzna, jego wuj Filip zmarł w latach 90. w Grecji i po śmierci jego szkielet przekazano do szkoły. Po 20 latach kości trafiły jednak na cmentarz, a rodzina musiała płacić czynsz. Dlatego też zdecydował się na sprowadzenie zwłok do USA.

– Dostałem pudełko kości z Grecji i na początku nie wiedziałem, co z nimi zrobić: zakopać, skremować? Wszystko wydawało się kiepskim sposobem na to, by upamiętnić kogoś, kto wciągnął mnie w heavy metal – tak muzyk wyjaśniał powody stworzenia gitary. Jego instrument ma nawet własną nazwę: Filip Skelecaster (to w j. angielskim pewna oczywista zbitka słów, człon „skele” wywodzi się od „skeleton”, czyli szkielet).

Źródło: "Guitar World"