Mogło wam umknąć w gąszczu doniesień m.in. z Bliskiego Wschodu, że w zaciętych walkach w ostatnich dniach kwietnia spłonęła cała wioska, kilka szkół i 27 stacji benzynowych. Zginęło też ponad 50 osób, głównie cywili. Te krwawe walki wybuchły z powodu, który eksperci przewidywali od dekad: o dostęp do wody pitnej. Napięcie na granicy Tadżykistaniu i Kigistanu zostało rozładowane – ale jeszcze tego lata w innej części świata może wybuchnąć kolejna wojna o wodę, która będzie dużo groźniejsza w skutkach.
Pierwszy artykuł o tym, że w przyszłości czekają nas wojny o wodę, ukazał się we „Wprost” w 2000 roku. Przez kolejnych 20 lat dziennikarze i naukowcy przepowiadali to jeszcze wiele razy. Fakt, można się było tymi zapowiedziami zmęczyć. Pewnie dlatego informacja o gwałtownych, krwawych walkach na granicy Tadżykistanu i Kirgistanu, przeszła w Polsce praktycznie niezauważona.
Niesłusznie. W przeciwieństwie bowiem do innych wojen, w których przyczyn i pretekstów jest zawsze wiele, środkowoazjatycki konflikt nie zawierał w sobie żadnych „domieszek”.
Nikomu nie chodziło tam o narodowość, religię, władzę, pieniądze. Chodziło wyłącznie o wodę.
Źródło: Wprost
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.