Opisywana przez zagraniczne media, (m.in. BBC i mirror.co.uk), sprawa sięga początku 2019 roku. Sześciotygodniowy noworodek Malakai Watts został przetransportowany do szpitala 2 lutego, a kilka dni później zmarł. Matka dziecka, która wezwała karetkę, stwierdziła, że wyszła na kilka minut na zewnątrz, by zapalić papierosa, a kiedy wróciła, z dzieckiem działo się coś niepokojącego. Do tragedii doszło w brytyjskim mieście Hythe w hrabstwie Hampshire.
Dwuletnie śledztwo zaprzecza jednak wersji przedstawionej przez matkę chłopca. Jak czytamy, biegli zidentyfikowali osiem złamań żeber, z czego jedno powstało wcześniej niż siedem pozostałych. Sekcja zwłok wykazała ponadto, że dziecko doznało poważnego urazu głowy spowodowanego gwałtownym potrząsaniem lub uderzeniem.
Kobieta nie przyznaje się do winy
Z ustaleń biegłych wynika również, że na ciele dziecka zauważono oznaki ucisku wewnątrz czaszki i wewnętrznego krwawienia, co zwiększa prawdopodobieństwo „nieprzypadkowego urazu”. W sprawie wypowiedziały się również pielęgniarki, które miały styczność z urodzonym przed terminem dzieckiem. Ich zdaniem chłopczyk nie dawał oznak problemów neurologicznych, a po przedwczesnym porodzie szybko przybierał na wadze i wydawało się, że wraca do formy.
28-letnia kobieta oskarżana o morderstwo syna nie przyznaje się do winy i odrzuca wszystkie zarzuty. Proces wciąż trwa.
Czytaj też:
Francja. 17-latek zabił ojca. Morderstwo transmitował w internecie