Amerykański prawnik poszedł na lunch w Moskwie. Skończył w celi na Białorusi

Amerykański prawnik poszedł na lunch w Moskwie. Skończył w celi na Białorusi

Juraś Ziankowicz
Juraś ZiankowiczŹródło:Wikimedia Commons / Ziankovich
Juraś Ziankowicz to prawnik z amerykańskim obywatelstwem, ale w przeszłości także białoruski opozycjonista i polityk. Mężczyzna w kwietniu tego roku umówił się w Moskwie z przyjacielem na lunch. Został jednak porwany ze swojego hotelu i obecnie znajduje się w więzieniu na Białorusi. Sam prezydent oskarża go o spiskowanie w celu obalenia jego rządów.

O Ziankowicza upomina się jego żona, Alena Dzenisavets. Z jej rozmowy z managerem hotelu Nordic Rooms wynika, że po męża przyszło czterech mężczyzn w jednolitych ubraniach, którzy zarzucili mu worek na głowę i wepchnęli do samochodu przed budynkiem. W rozmowie z CNN kobieta przekazała, że Juraś został następnie przewieziony do Mińska przez konwój złożony z trzech samochodów. Szczegóły poznała dopiero po kontakcie z prawnikiem przydzielonym Zienkovichowi przez białoruski sąd. Wcześniej nie miała z nim kontaktu przez blisko trzy miesiące.

Do aresztu trafił też mężczyzna, z którym Ziankowicz spotkał się na nieszczęsnym lunchu. Alaksandr Fiaduta został zatrzymany w tym samym czasie i również przewieziony do Mińska. To były rzecznik Aleksandra Łukaszenki, który poróżnił się z nim w 1994 roku i przeszedł do opozycji. To znany białoruski publicysta, który po protestach w 2010 roku trafił nawet do więzienia.

Zamach na życie Łukaszenki? Białoruś oskarża CIA i FBI

Jak pisze CNN, sześć dni po porwaniu Ziankowicza prezydent Łukaszenko mówił dziennikarzom o spisku, mającym na celu uśmiercenie go i porwanie jego dzieci w ramach puczu. Podkreślał wówczas, że za tym planem stały zagraniczne siły, m.in. CIA i FBI. Mówił też o agentach przybyłych z zagranicy i wymienił Ziankowicza. Oprócz niego w areszcie przebywa jeszcze Olga Golubowicz, była pracownica kancelarii Ziankowicza. Z kolei władze Ukrainy upominają się o pięciu swoich obywateli, zatrzymanych w podobnych okolicznościach.

Alena Dzenivasets utrzymuje, że zarzutu wobec jej męża są niedorzeczne. Zapewniała, że jeśli się do czegokolwiek przyznał, to tylko po to, by ocalić życie. Kobieta przyznaje, że boi się o życie Jurasia, głównie ze względu na jego skoki ciśnienia. Przekazała mediom, że nie pozwolono mu zatrzymać torby, w której miał leki. Ambasada USA w Mińsku przyznała, że obecnie jest bezsilna i nie może skontaktować się szybko z Ziankowiczem, ponieważ ma on podwójne obywatelstwo.

„Zabić prezydenta”. Juraś Ziankowicz bohaterem dokumentu

Białoruska telewizja wypuściła nawet film dokumentalny, o tytule „Zabić prezydenta”. W programie znalazły się nagrania Ziankowicza jeszcze z 2020 roku – jedno datowane na dwa tygodnie przed wyborami prezydenckimi, od których rozpoczęły się gwałtowne protesty na Białorusi. Żona prawnika zapewnia, że byli wtedy w Mińsku tylko po to, by kupić odwiedzić rodzinę i sfinalizować zakup domu na lato. Chcieli też osobiście zagłosować w wyborach prezydenckich. Alena wciąż nie wie, kiedy będzie mogła porozmawiać z mężem. Od 11 kwietnia nie miała z nim bezpośredniego kontaktu. Ostatni raz dzwonił do niej z hotelu, by życzyć jej dobrej nocy. Kilka godzin później został uprowadzony.

Czytaj też:
Mińsk. Konkurent Alaksandra Łukaszenki Wiktar Babaryka skazany na 14 lat kolonii karnej