Obrona Kijowa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polscy eurodeputowani mają niełatwe życie. Do szeregu innych problemów doszedł nowy: jak przekonać zachodnich kolegów, że sytuacja na Ukrainie jest pod kontrolą i Kijów naprawdę nie ma zamiaru uciec ze ścieżki demokracji.
Sam fakt przyznania polskiemu posłowi, Michałowi Kamińskiemu roli autora raportu – przytaczam całą długą nazwę – na temat Pogłębionego porozumienia o współpracy Unia Europejska-Ukraina – był uznaniem kompetencji Warszawy w tej kwestii. Największa batalia toczyła się – przynajmniej do tej pory – o to, czy Kijów mamić "europejską perspektywą" czy "perspektywą członkostwa". Ostatnie wydarzenia na Ukrainie utrudniły zadanie Polakom. Niektórzy zachodni posłowie wręcz mówili, że Polska na siłę chce uszczęśliwić Ukrainę. I stąd nasi parlamentarzyści zamiast namawiać Zachód do otwarcia na Kijów, musieli przejść do defensywy i przekonywać, że na wschodzie naprawdę nie dzieje się jeszcze nic złego, a kryzysy zdarzają się nawet w ugruntowanych demokracjach.

Niewdzięczna to rola bo naraża nas na kpiące uśmieszki. Gdyby jednak Polska teraz odstąpiła od bycia adwokatem Ukrainy, byłoby jeszcze gorzej. Plus w minusie jest taki, że Parlament Europejski wreszcie się naprawdę zainteresował sytuacją w Kijowie do tego stopnia, że jeszcze w kwietniu odbędzie się specjalna debata, poświęcona temu problemowi. I to polski głos powinien nadać jej ton.