Tak białoruscy hakerzy chcą obalić Łukaszenkę. „Znamy ryzyko, ale nie planujemy się zatrzymywać”

Tak białoruscy hakerzy chcą obalić Łukaszenkę. „Znamy ryzyko, ale nie planujemy się zatrzymywać”

Protest przeciwko reżimowi Aleksandra Łukaszenki
Protest przeciwko reżimowi Aleksandra Łukaszenki Źródło: Shutterstock / Review News
Jest ich piętnastu. To eksperci bezpieczeństwa sieci, specjaliści IT, analitycy danych i czterech „etycznych hakerów”. Nazywają się cyfrowymi partyzantami i przyświeca im jeden cel: uwolnić Białoruś od Aleksandra Łukaszenki. W rozmowie z „Wprost” opowiadają o swoich praktykach, osiągnięciach i celach – oraz przedstawiają plan, który ostatecznie ma doprowadzić do upadku dyktatora.

Jest wrzesień 2020 roku, miesiąc po pierwszych protestach przeciwko sfałszowanym wyborom prezydenckim na Białorusi. Na opozycyjnym kanale informacyjnym Nexta, którego naczelnym jest (porwany kilka miesięcy później z samolotu Ryanair) Raman Pratasiewicz, pojawia się informacja:

„Wykradliśmy dane osobowe pracowników Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. […] Odejdźcie ze służby i nie bierzcie na siebie zbrodni reżimu. Gdy nadejdzie czas rozliczeń, najgłupsi i najbardziej uparci będą bełkotać coś o wykonywaniu rozkazów, ale wtedy nie będzie nikogo, kto by ich słuchał”.

To pierwsza akcja białoruskich cyfrowych partyzantów. Chociaż zapowiadają, że dane zaczną publikować dopiero po tygodniu, to robią wyjątek dla dwunastu oficerów OMON-u, jednostki specjalnej białoruskiego MSW, którzy wydawali rozkazy lub sami brali udział w krwawym tłumieniu protestów podczas poprzedniego weekendu. Pod komunikatem widnieje tuzin nazwisk wraz z przydziałami służbowymi, a także numerami rejestracyjnymi samochodów, którymi jeżdżą.

Tydzień później partyzanci publikują już tysiąc nazwisk. Reżim Aleksandra Łukaszenki jeszcze o tym nie wie, ale to dopiero pierwszy z wielu ataków na reżimową infrastrukturę, za którymi będą stać cyfrowi partyzanci. Będą hakować strony internetowe urzędów i jednostek administracyjnych, wykradać bazy danych personalnych oraz publikować szczegółowe mapy z tajnymi placówkami i apartamentami operacyjnymi KGB.

part

– Na początku każdy z nas działał sam. Wydarzenia z sierpnia 2020 roku wstrząsnęły nami, jak większością ludzi i musieliśmy jakoś zareagować – mówi „Wprost” jeden z członków cyfrowych partyzantów.

Ze względów bezpieczeństwa nie możemy podać jego nazwiska, ale umawiamy się, że będę nazywał go Elliot, tak jak nazywa się bohater serialu o hakerach „Mr. Robot”.

Artykuł został opublikowany w 36/2021 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.