Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski bierze udział w Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium, która odbywa się w momencie, gdy Kijów obawia się inwazji ze strony Rosji. Ukraiński prezydent powtórzył niektóre swoje słowa z ostatnich tygodni, jak te na temat tego, że jego kraj potrzebuje w tej chwili spokoju.
– Jesteśmy świadkami wielu prowokacji, musimy zachować spokój i być dorośli – zaznaczał, przypominając – nie pierwszy raz – że jego państwo od 2014 roku bierze udział w operacjach wojskowych na wschodzie, gdzie doszło do proklamowania dwóch republik, które powołali prorosyjscy separatyści. – Będziemy bronić swojej ziemi ze wsparciem innych krajów lub bez niego – zadeklarował.
Zełenski: Po co mielibyśmy strzelać, a jednocześnie proponować rozwiązania dyplomatyczne?
– Nie jestem w stanie powiedzieć, co się wydarzy w tej chwili. Jeśli porównamy to z rokiem 2014, 2015 (...) jesli ktoś teraz w mediach mówi, że to najgorsza sytuacja, to jest to nieprawdą. Owszem, jest straszna (sytuacja – red.), to tragedia dla naszego narodu, kraju i w przyszłości okaże się tragedią dla Rosjan – mówił w Monachium prezydent Ukrainy.
Jak zaznaczał Zełenski, jego kraj pragnie pokoju, podobnie jak Europa. – Po co mielibyśmy strzelać, a jednocześnie proponować rozwiązania dyplomatyczne? – zastanawiał się prezydent Ukrainy, nawiązując do oskarżeń Rosji i separatystycznych republik, że ukraińskie wojska zaczęły obierać za cel zbuntowane regiony.
W trakcie jednej z rozmów prowadząca zapytała Zełenskiego, czy bał się przylecieć do Monachium, skoro sytuacja jest tak napięta. Wołodymyr Zełenski z uśmiechem odparł na to:
– Nie, dlaczego? Jestem wśród przyjaciół. Odpowiedź będzie prosta: jestem przekonany, że nasz kraj znajduje się w bardzo dobrych rękach, to nie są tylko moje ręce. To ręce naszych żołnierzy, naszych obywateli. (...). Chciałbym powiedzieć, że rano zjadłem śniadanie na Ukrainie i kolację zjem również na Ukrainie, nigdy nie puszczam domu na zbyt długo.