Wojna na Ukrainie. „Obudziły mnie strzały. Czekam na ewakuację” – relacja z Charkowa

Wojna na Ukrainie. „Obudziły mnie strzały. Czekam na ewakuację” – relacja z Charkowa

Smugi dymu nad lotniskiem w Charkowie
Smugi dymu nad lotniskiem w Charkowie Źródło: Twitter
Wojna między Rosją a Ukrainą stała się faktem. W czwartek rano armia rosyjska zaatakowała w kilku miejscach równocześnie. O tym, co dzieje się w Charkowie, który znalazł się pod rosyjskim ostrzałem, opowiedziała nam Ksusha.

„Pokojowe ukraińskie miasta są pod ostrzałem. To wojna i agresja. Ukraina będzie bronić się sama i wygra. Świat może i musi zatrzymać Putina. Czas działać” – napisał w czwartek rano na Twitterze szef ukraińskiej dyplomacji. Strzały miały paść m.in. w Kijowie, Charkowie, Odessie i Mariupolu. Ukraina zamknęła przestrzeń powietrzną i wprowadziła stan wojenny.

Wojna na Ukrainie. Relacja z Charkowa

Tuż po tym, jak na Ukrainie padły pierwsze strzały udało nam się skontaktować z Ksushą, która jest w Charkowie. – To coś strasznego. Obudziłam się, bo usłyszałam strzały. Rosja zaatakowała punkty wojskowe – informowała nas Ukrainka.

– Zostajemy w domach i czekamy na ewakuację. Na razie mamy dostęp do wody pitnej i prądu. Nadal jest również zasięg telefonu, ale nie możemy być pewni, jak długo to potrwa – przyznała.

Ksusha przekazała nam, że już kilka dni temu mieszkańcy Charkowa zaczęli przygotowywać się na ewentualną ewakuację. – Spakowaliśmy plecaki, ale nie spodziewaliśmy się, że dojdzie do tak przerażającego ruchu ze strony Rosji – nie ukrywała nasza rozmówczyni.

Na koniec Kasusha podkreśliła, że w związku z atakiem Rosji ma nadzieję, że świat udzieli Ukrainie wsparcia militarnego, a nie tylko w postaci sankcji. – Mamy nadzieję na pomoc międzynarodową nie tylko w postaci sankcji. Potrzebujemy armii i broni, aby obronić Europę – zaznaczyła.

Czytaj też:
Wojna na Ukrainie. Wołodymyr Zełenski uspokaja rodaków. „Jesteśmy gotowi na wszystko i zwyciężymy”

Konflikt na linii Rosja-Ukraina. W Charkowie przygotowywali się od kilku dni

Katja od kilku lat mieszka w Polsce, ale na Ukrainie, a dokładnie w Charkowie i okolicach, zostawiła przyjaciół i rodziców. – Rozmawiałam z mamą i oni już nie są zaskoczeni, zszokowani lub zestresowani, gdyż po prostu są zmęczeni tą sytuacją – mówiła nam jeszcze we wtorek rano.

Sytuacja zmieniała się jednak z godziny na godzinę. Już wieczorem otrzymaliśmy od niej informację, że sytuacja robi się bardzo napięta. – Nikt nie mówi, co mają robić, tylko żeby się spakowały i czekały nie wiadomo na co – relacjonowała nam po rozmowie z koleżanką i mamą, które mieszkają w Charkowie.

Katja informowała nas również o tym, że ukraińska armia zaczęła zbierać ochotników. – Wojska ściągają ludzi. Proponują organizować samodzielną obronę, takie wojska ochotnicze, gdzie o wszystko musisz zadbać sam – mówiła. Informację o tworzeniu jednostek ochotniczych potwierdziła nam również Kasusha. – W zasadzie wszystkie większe miasta je mają – mówiła mieszkanka Charkowa.

twitter

– Mój ojciec jest byłym wojskowym i myśliwym. Chciał kupić naboje, żeby mieć je na wszelki wypadek, ale już nigdzie nie da się ich kupić – opowiedziała nam Katja.

Wojna na Ukrainie. „My ich przywitamy”

Jeszcze we wtorek wieczorem w możliwy konflikt zbrojny na Ukrainie nie chciał wierzyć Rusłan. On również przebywa w Polsce, ale niedaleko Lwowa pozostawił rodzinę. – Im bliżej na zachód tym jest spokojniej. Ogólnie wszyscy nastawieni są negatywnie, ale gotowi. To znaczy, że nawet jeżeli Rosjanie coś zaczną, to my ich „przywitamy” – mówił w rozmowie z „Wprost”.

– U nas wojna trwa już 8 lat. Jesteśmy gotowi. Liczymy sami na siebie i dlatego się uczymy strzelać i trzymać broń. Ale nie po to się ją kupuje, aby strzelać, tylko po to, żeby się bronić – mówił nam Rusłan. Przyznał również, że na Ukrainie ludzie uczeni są na temat tego, jak się zachować w razie ataku, dlatego mieszkańcy są przygotowani na najgorszy scenariusz.

– Sam nie wierzę, że będzie poważna wojna. Ale ja jestem tu, daleko. Ci, którzy są bliżej, mają inne zdanie. Uważają, że chyba będzie stan wojny, ale tylko w tych niewielu regionach – mówił po tym, jak Putin zatwierdził republiki separatystyczne w Donbasie.

Chwilę po godzinie 7 rano w czwartek 24 lutego okazało się, że wojna dotarła również do zachodniej Ukrainy. Rosja zaczęła ostrzeliwać Lwów.

Czytaj też:
NA ŻYWO: Wojna Rosja - Ukraina. Najnowsze informacje z 24.02