„Dzienniki wojenne”. Sofia ze Lwowa: Nie ma tygodni, pór roku. Czas mierzymy dniem wojny

„Dzienniki wojenne”. Sofia ze Lwowa: Nie ma tygodni, pór roku. Czas mierzymy dniem wojny

Karina karmiona przez mamę
Karina karmiona przez mamę Źródło: Sofia Kamynska
Zbliża się wiosna: słychać śpiew ptaków, pojawiają się pąki na drzewach. W końcu natura nie czeka, ma swój harmonogram. Jednak dla Ukraińców wszystko to w pewnym momencie straciło znaczenie. Stało się tak, gdy wojska rosyjskie 24 lutego zaatakowały kraj. Przestały istnieć dni, tygodnie i pory roku. Teraz czas mierzy się tylko dniem wojny – pisze dla „Wprost” Sofia Kamińska, studentka ze Lwowa.
Sofia Kamińska, lwowianka, studentka III roku Wydziału Dziennikarstwa Lwowskiego Uniwersytetu Narodowego im. Iwana Franki. Lubi czytać beletrystykę i literaturę fachową. Zakochana w Ukrainie i jej mieszkańcach.

Popołudnie, zwykły urząd we Lwowie, w którym dawniej pracowali urzędnicy, finansiści, księgowi. Kiedyś w tym czasie zbieraliby się na lunch i omawiali sprawy zawodowe. Dzisiaj ich biura zamieniono na pomieszczenia dla uchodźców, a pracownicy stali się wolontariuszami. Ich głównym zadaniem jest przyjęcie jak największej liczby osób i zadbanie o ich względny komfort.

Sofia Kamińska: Ilu trafiło do was uchodźców?

Pani Olha, koordynatorka wolontariuszy: Na chwilę obecną jest tu 28 osób, ale sumie przewinęło się znacznie więcej. Większość z nich pochodzi z Kijowa, mamy uchodźców z Zaporoża, Buczy, Czuhujewa i Dniepropetrowska. Ludzie po prostu się zmieniają, gdzieś ruszają lub skądś wracają.

Źródło: Wprost