Zdaniem Camerona, jest absurdem, że Gordon Brown, choć ma już pewność, że będzie następnym premierem, musi czekać z objęciem tego urzędu do końca czerwca.
Blair zapowiedział na początku maja, że odejdzie 27 czerwca, po dziesięciu latach u władzy. Dało to Partii Pracy sześć tygodni na wyłonienie nowego przywódcy. Niemniej o żadnym "wyścigu" praktycznie nie było mowy, ponieważ tylko Brown potrafił zdobyć wystarczające poparcie, by kandydować na funkcję przywódcy partii, z czym automatycznie wiąże się urząd premiera.
"Teraz, kiedy wiadomo, że nie będzie rywalizacji, naprawdę nie sądzę, by Brytyjczycy dostrzegali jakiś powód, dla którego Blair ma tak zwlekać (z odejściem)" - powiedział Cameron na konferencji prasowej. Dodał, że w Wielkiej Brytanii są problemy, wymagające pilnego rozwiązania, takie jak sytuacja publicznej służby zdrowia.
W ostatnich tygodniach na Downing Street Tony Blair ma wypełniony terminarz. W zeszłym tygodniu był w Stanach Zjednoczonych i w Iraku, w czerwcu wybiera się na szczyty Unii Europejskiej i G8.
"W tym kraju nie praktykujemy 'pożegnalnych tournee'. Tony Blair został wybrany, by być premierem naszego kraju, a nie gwiazdą pop" - mówił Cameron.
W sobotę Tony'emu Blairowi "dostało się" od byłego prezydenta USA Jimmy Cartera, który potępił go za "ślepy serwilizm" wobec George'a W. Busha, zwłaszcza w sprawie Iraku.
ab, pap