W poniedziałek 14 marca dziennikarka Marina Owsiannikowa zaprotestowała przeciwko inwazji Rosji na Ukrainie. Kobieta weszła na wizję za plecami prezenterki w trakcie trwającego na żywo programu informacyjnego „Wremia” na antenie Kanału Pierwszego publicznej rosyjskiej telewizji. Owsiannikowa trzymała w rękach transparent, na którym widniały flagi Ukrainy i Rosji. Wielkimi literami wypisała na nim po angielsku hasła: „»nie« dla wojny” i „Rosjanie przeciwko wojnie”; a po rosyjsku: „Zatrzymać wojnę”, „Nie wierzcie propagandzie”, „Tutaj się kłamie”.
Co zaskakujące, za swój czyn została ukarana stosunkowo niską grzywną (30 tys. rubli, czyli około 370 dolarów). Pozwolono jej też wyjechać z kraju. Dziennikarka szybko zresztą znalazła nowe zatrudnienie. Przyjął ją niemiecki „Die Welt”, dla którego miała przygotowywać materiały z Rosji i Ukrainy. Przeciwko takiemu obrotowi spraw zaprotestowała społeczność ukraińska. Podkreślano, że powielająca przez 20 lat rosyjską propagandę dziennikarka nie zasługuje na tego typu pracę. Niezbyt przekonująco brzmiała też „spowiedź” Owsiannikowej, która na łamach „Die Welt” przedstawiła się raczej jako oportunistka niż osoba walcząca o jakiekolwiek idee.
Owsiannikowa nie dostanie niemieckiej nagrody
Kiedy w czwartek 21 kwietnia ogłoszono więc, że Owsiannikowa obok Zełenskiego i Cichanouskiej otrzyma nagrodę wolności mediów od Weimer Media Group (WMG), w sieci zawrzało. W piątek 22 kwietnia doradca kandydatki na prezydenta Białorusi Frank Wiaczorka poinformował jednak, że niemieckie media wycofały się ze swojego pomysłu. Rosjanka została wyłączona z grona nagrodzonych, a wyróżnienia przyznane zostaną jedynie Swiatłanie Cichanouskiej i Wołodymyrowi Zełenskiemu.
Raport Wojna na Ukrainie
Czytaj też:
Marina Owsiannikowa przeprasza za rosyjską propagandę. Ukraińcy protestują