Rakiety Putina

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zapowiedzi Putina są nieporozumieniem. Rosyjskie rakiety nie są nigdzie wycelowane. To nie czasy Potopu Szwedzkiego, kiedy armatę trzeba było podbijać drewnianymi klinami, żeby kula trafiła w cel.
To w systemie komputerowym zapisane są współrzędne wszystkich ważniejszych celów na Ziemi, w tym celów w Europie Zachodniej. Ta sama rakieta może trafić w Pekin, Waszyngton czy Warszawę. Nie trzeba jej przestawiać czy przesterowywać. Nie trzeba jej wycelowywać w Warszawę. Wystarczy że w czasie jej startu (w niektórych modelach nawet po starcie) poda się odpowiednie współrzędne. Z miasta zostaje smutne wspomnienie i dymiący lej w ziemi. No oczywiście jeżeli rakieta w ogóle wystartuje, a w przypadku rakiet rosyjskich, nie jest to takie pewne.

Wracając do słów Putina. Nikt chyba nie ma wątpliwości, że współrzędne europejskich czy amerykańskich miast były w radzieckim, a później rosyjskim systemie rakietowym cały czas zapisane. Nikt ich przecież nie kasował. Mówienie, że rakiety zostaną ponownie wycelowane w miasta europejskie jest jakimś nieporozumieniem. To typowa zagrywka, która:
a) ma zasiać lęk u tych na Zachodzie, którzy o rakietach wiedzą niewiele
b) ma pokazać siłę Putina u swoich, którzy ... o rakietach wiedzą niewiele

Gdy Polska prowadziła rozmowy z NATO, Rosjanie mówili, że ich odpowiedzią będzie umieszczenie rakiet międzykontynentalnych w obwodzie Kaliningradzkim. Media trąbiły, że to straszne nieszczęście, a ja się cieszyłem. Jeżeli Rosjanie chcieliby ustrzelić Warszawę, mogliby to zrobić z każdej bazy, ale nie z Kaliningradu. Rakiety międzykontynentalne bardzo źle trafiają w cel, który jest za blisko. One potrzebują "rozbiegu".

Zarówno wtedy, jak i teraz miało być groźnie, a wyszło żałośnie.