Właściciel tego baru sprawdza poglądy polityczne gości. Zwolennicy Putina nie mają wstępu

Właściciel tego baru sprawdza poglądy polityczne gości. Zwolennicy Putina nie mają wstępu

Bar. Zdjęcie ilustracyjne
Bar. Zdjęcie ilustracyjne Źródło:Shutterstock / NTRdesign
Rosjanie, którzy chcą wejść do popularnego baru w stolicy Gruzji muszą wypełnić specjalny formularz i przedstawić właścicielom swoje poglądy polityczne. Rosyjscy ekstremiści walczą z „Dedaeną” w sieci

Rosjanie, którzy chcą wejść do baru „Dedaena” w Tbilisi, muszą uzyskać specjalną „wizę”. Właściciel lokalu wymaga, by obywatele Rosji, którzy chcą się u niego napić lub zjeść, określili swój stosunek do wojny w Ukrainie i samego Władimira Putina. W tym celu podsuwa im stosowny formularz, który pozwala ustalić ich poglądy.

O przepustkę można się starać przez internet. „Aby wejść do baru „Dedaena”, obywatele Rosji potrzebują wizy, ponieważ nie wszyscy Rosjanie są mile widziani. Popieramy równość i jedność, jednak musimy mieć pewność, że poddani praniu mózgu rosyjscy imperialiści nie wejdą do naszego baru. Prosimy wypełnienie formularza, aby nikt nie musiał zadawać się z kanaliami. Dziękujemy za zrozumienie” – brzmi komunikat.

Prośba o niepłacenie rublami

W formularzu znajdują się stwierdzenia, z którymi należy się zgodzić, aby otrzymać przepustkę. Przykładowe z nich brzmią: „Nie głosowałem na Putina, to dyktator”, „20 proc. terytorium Gruzji jest okupowane przez Rosję”, „Krym to Ukraina, tak samo jak pozostałe regiony, które są przedmiotem konfliktu”, „Abchazja i Cchinwali to Gruzja”, „Podoba mi się zdanie: Ruski okręcie wojskowy, idź...„ oraz”Sława Ukrainie”.

Ale to nie wszystko. Właściciele baru proszą o posługiwanie się językiem gruzińskim lub angielskim w rozmowach z obsługą, nie płacenie rublami, używanie gruzińskich zwrotów grzecznościowych, a także o nie rozmawianie o polityce pod wpływem alkoholu.

Rosyjscy ekstremiści walczą z „Dedaeną” w sieci

Kiedy informacja o obostrzeniach rozniosła się po sieci, członkowie ekstremistycznego ugrupowania zasypali bar Dedaena tysiącami negatywnych opinii w Google. Pisano m.in., że „Deadena” jest „przystanią dla homoseksualistów”. Średnia ocena baru, z poziomu z 5 (w skali od 1 do 5) spadła błyskawicznie do nieco ponad 2. 4 sierpnia zhakowano także stronę internetową restauracji.

- Cyberataki trwają. Na samym Google jest pięć tysięcy recenzji, komentarze z pogróżkami pojawiają się we wszystkich mediach społecznościowych. Moje własne posty są zgłaszane i usuwane – powiedział właściciel baru Data Gurdżijew, który również stał się ofiarą trolli.

Z odsieczą przybyła ukraińska agencja informacyjna Unian, która zorganizowała kampanię pomocy „Dedaenie”. Profile baru w mediach społecznościowych i w Google zostały zasypane pozytywnymi komentarzami użytkowników z Ukrainy, Gruzji i innych krajów (również po angielsku), zachwalające atmosferę, kuchnię i obsługę lokalu i zostawiając najwyższe oceny. Google usunął też około trzech tysięcy negatywnych komentarzy zostawionych przez Rosjan.

Czytaj też:
W proteście spalił swój paszport. Bułgarski sąd zdecydował, że wróci do Rosji