Rosjanie, którzy chcą wejść do baru „Dedaena” w Tbilisi, muszą uzyskać specjalną „wizę”. Właściciel lokalu wymaga, by obywatele Rosji, którzy chcą się u niego napić lub zjeść, określili swój stosunek do wojny w Ukrainie i samego Władimira Putina. W tym celu podsuwa im stosowny formularz, który pozwala ustalić ich poglądy.
O przepustkę można się starać przez internet. „Aby wejść do baru „Dedaena”, obywatele Rosji potrzebują wizy, ponieważ nie wszyscy Rosjanie są mile widziani. Popieramy równość i jedność, jednak musimy mieć pewność, że poddani praniu mózgu rosyjscy imperialiści nie wejdą do naszego baru. Prosimy wypełnienie formularza, aby nikt nie musiał zadawać się z kanaliami. Dziękujemy za zrozumienie” – brzmi komunikat.
Prośba o niepłacenie rublami
W formularzu znajdują się stwierdzenia, z którymi należy się zgodzić, aby otrzymać przepustkę. Przykładowe z nich brzmią: „Nie głosowałem na Putina, to dyktator”, „20 proc. terytorium Gruzji jest okupowane przez Rosję”, „Krym to Ukraina, tak samo jak pozostałe regiony, które są przedmiotem konfliktu”, „Abchazja i Cchinwali to Gruzja”, „Podoba mi się zdanie: Ruski okręcie wojskowy, idź...„ oraz”Sława Ukrainie”.
Ale to nie wszystko. Właściciele baru proszą o posługiwanie się językiem gruzińskim lub angielskim w rozmowach z obsługą, nie płacenie rublami, używanie gruzińskich zwrotów grzecznościowych, a także o nie rozmawianie o polityce pod wpływem alkoholu.
Rosyjscy ekstremiści walczą z „Dedaeną” w sieci
Kiedy informacja o obostrzeniach rozniosła się po sieci, członkowie ekstremistycznego ugrupowania zasypali bar Dedaena tysiącami negatywnych opinii w Google. Pisano m.in., że „Deadena” jest „przystanią dla homoseksualistów”. Średnia ocena baru, z poziomu z 5 (w skali od 1 do 5) spadła błyskawicznie do nieco ponad 2. 4 sierpnia zhakowano także stronę internetową restauracji.
- Cyberataki trwają. Na samym Google jest pięć tysięcy recenzji, komentarze z pogróżkami pojawiają się we wszystkich mediach społecznościowych. Moje własne posty są zgłaszane i usuwane – powiedział właściciel baru Data Gurdżijew, który również stał się ofiarą trolli.
Z odsieczą przybyła ukraińska agencja informacyjna Unian, która zorganizowała kampanię pomocy „Dedaenie”. Profile baru w mediach społecznościowych i w Google zostały zasypane pozytywnymi komentarzami użytkowników z Ukrainy, Gruzji i innych krajów (również po angielsku), zachwalające atmosferę, kuchnię i obsługę lokalu i zostawiając najwyższe oceny. Google usunął też około trzech tysięcy negatywnych komentarzy zostawionych przez Rosjan.
Czytaj też:
W proteście spalił swój paszport. Bułgarski sąd zdecydował, że wróci do Rosji