W sobotę, gdy Moskwa świętowała swoje 875-lecie, Władimir Putin otworzył diabelski młyn nazwany „Słońce Moskwy”. Choć na wydarzeniu obecny był tylko zdalnie, to jednak rosyjskie media szeroko relacjonowały otwarcie nowej atrakcji. Rosjanie chwalili się, że diabelski młyn ma wysokość 140 metrów, co czyni go największym w Europie kołem widokowym. Otwarcie uświetniła też obecność pary nowożeńców, którzy wymienili się obrączkami w jednym z wagoników.
Jednak problem w tym, że mieszkańcy Moskwy nie mogli skorzystać z atrakcji po otwarciu, bo „Słońce Moskwy” przestało działać. Szybko pojawiło się też wytłumaczenie służb prasowych diabelskiego młyna, które twierdzą, że stosują „miękki start” i będą stopniowo zwiększać obciążenie. Rosjanie pokusili się nawet o analizę sytuacji po otwarciu podobnych obiektów na całym świecie. Przekonują, że zazwyczaj po otwarciu diabelskie młyny są zamykane, bo należy „udoskonalić systemy”.
Tak Rosjanie wytłumaczyli awarię. Nie widzą tym nic dziwnego
W komunikacie wymieniono kilka miejsc, w których zdaniem Rosjan działano właśnie w ten sposób. Twierdzą, że australijski Melbourne Star zaczął działać w 2008 roku z dwuletnim opóźnieniem, a „w eksploatacji przez cały czas” był tylko 40 dni. „Najwyższy diabelski młyn na świecie, Oko Dubaju, został otwarty 21 października 2021 r., ale wkrótce został zamknięty z powodu »zaplanowanych prac«, wznawiając pracę dopiero 31 sierpnia” – czytamy dalej. Rosjanie przypominają nawet, że w 1999 roku przez usterkę jednej z kabin zamknięto London Eye, a w The Eye of Orlando w 2015 roku „66 gości utknęło na trzy godziny”.
twitterCzytaj też:
Władimir Putin nie chce widzieć generałów. Odwołał ważną naradę