Wojna z zastosowaniem czołgów, bomb i artylerii w centrum Europy wydawała się nielogiczna i niemożliwa w naszych czasach. Po ponad półrocznych walkach, Ukraińcy nauczyli się, że po wschodnim sąsiedzie można się spodziewać wszystkiego i wolą nie ignorować również zagrożenia nuklearnego.
Jodek potasu, zapas jedzenia i wody, maseczki
Niedowierzanie w kwestii możliwości użycia przez Rosję broni jądrowej nie jest najlepszą strategią w naszej sytuacji – uważa znaczna część moich ukraińskich znajomych i przygotowuje się na konsekwencje.
– Nie wierzyłem w początek inwazji Rosji na Ukrainę w takiej skali, jaką mamy. Myliłem się. Teraz wolę wierzyć we wszystko. Zaopatruję się w wodę i jedzenie oraz maseczki – mówi Światosław Litynskyj, wolontariusz ze Lwowa.
– Zagrożenie oceniam jako minimalne, ale przygotowałam zapasy jedzenia, wody, kupiłam jodek potasu i mam zamiar dokupić maski – odpowiada Ołena Onohda z Kijowa. Obawia się, że to przede wszystkim stolica może być celem ataku.
– Jeśli wybuch nuklearny będzie blisko, wszystko skończy się szybko i nie ma sensu się martwić – zauważa Walery Fisun z kijowskiej obrony terytorialny.
– Jeśli wybuchnie gdzieś dalej, trzeba mieć zapas jedzenia i wody na kilka dni, nie opuszczać domu do opadnięcia radioaktywnego pyłu. Dobrze mieć przy sobie siekierę, łopatę, łom lub cokolwiek, przy pomocy czego można się wykopać spod gruzu. Bo jeśli twój dom zostanie zniszczony przez eksplozję nuklearną, a ty się znajdziesz pod gruzami w piwnicy, będziesz musiał sam się wydostać. Mało prawdopodobne, że ktoś przyjdzie z pomocą – dodaje.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.