Północ Ukrainy trochę zapomniana, ale nie przez Rosjan. 200 pocisków jednego dnia

Północ Ukrainy trochę zapomniana, ale nie przez Rosjan. 200 pocisków jednego dnia

Zniszczony budynek w Trościańcu
Zniszczony budynek w Trościańcu Źródło:WPROST.pl / Karolina Baca-Pogorzelska
Ponad 200 pocisków spadło kilka dni temu w ciągu doby na obwód sumski, graniczący z Rosją. Trzy rakiety S-300 w poniedziałek uderzyły w Charków, zaatakowane zostały też deokupowane Kupiańsk i Szewczenkowe w tym obwodzie. Ale oczy świata dziś patrzą na Chersoń, o którym z kolei mało kto pamiętał, gdy we wrześniu rozpoczęła się kontrofensywa w obwodzie charkowskim. Pod względem informacyjnym to jest również bardzo dziwna wojna.

Operację „Południe” Ukraińcy ogłosili wiele miesięcy temu. I choć wielu komentatorów narzekało, że nic się w tej kwestii nie dzieje, nie była to prawda. Południe szło sobie swoim tempem, na zasadzie małych kroków, systematycznie szykując się do odbicia Chersonia, który zresztą przez wielu został spisany już na straty.

W tym samym czasie ukraińskie siły z impetem weszły w obwód charkowski wypychając Rosjan do ich granic praktycznie w całym regionie. Dwa miesiące temu Kupiańsk, Bałaklija, Szewczenkowe i Izium były na ustach wszystkich. Potem nieśmiało dołączył do nich Łyman w obwodzie donieckim, odbity na dobre na początku października.

Wszystkie konwoje humanitarne zmieniały swoje trasy, bo każdy chciał dotrzeć do obwodu charkowskiego. O kilkadziesiąt procent wzrosła również liczba wniosków o akredytacje dziennikarskie. Bo wreszcie nastąpił długo oczekiwany przełom.

Źródło: Wprost