Operację „Południe” Ukraińcy ogłosili wiele miesięcy temu. I choć wielu komentatorów narzekało, że nic się w tej kwestii nie dzieje, nie była to prawda. Południe szło sobie swoim tempem, na zasadzie małych kroków, systematycznie szykując się do odbicia Chersonia, który zresztą przez wielu został spisany już na straty.
W tym samym czasie ukraińskie siły z impetem weszły w obwód charkowski wypychając Rosjan do ich granic praktycznie w całym regionie. Dwa miesiące temu Kupiańsk, Bałaklija, Szewczenkowe i Izium były na ustach wszystkich. Potem nieśmiało dołączył do nich Łyman w obwodzie donieckim, odbity na dobre na początku października.
Wszystkie konwoje humanitarne zmieniały swoje trasy, bo każdy chciał dotrzeć do obwodu charkowskiego. O kilkadziesiąt procent wzrosła również liczba wniosków o akredytacje dziennikarskie. Bo wreszcie nastąpił długo oczekiwany przełom.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.