„Suka wojna” i kupiańscy partyzanci. „Po wsi walają się jak nie ręce, to nogi, a ty nawet nie wiesz czyje”

„Suka wojna” i kupiańscy partyzanci. „Po wsi walają się jak nie ręce, to nogi, a ty nawet nie wiesz czyje”

Ojciec Leonid w swojej cerkwi
Ojciec Leonid w swojej cerkwi Źródło:WPROST.pl / Karolina Baca-Pogorzelska
– W okupacji jedliśmy ryby z Oskiłu. Witalij miał autoklaw do konserw, ja łódkę, a jeszcze jeden kolega siatkę. I jakoś tak przetrwaliśmy – mówi ojciec Leonid z cerwki w Kiwszarwice w obwodzie charkowskim, z którym spotykamy się w niedzielę po ponad półtoragodzinnym nabożeństwie. Mimo silnych ostrzałów miasteczka, garstka wiernych stawia się o 9.00 w świątyni. Witalij pomaga dziś w cerkwi, to on mnie tam zabiera. Pochodzi z Kupiańska, ma 53 lata, był prawnikiem, w latach 2014-2015 walczył na Donbasie. Ruskich nienawidzi za to, że przez nich stracił syna.

Sąsiadami jesteśmy od 2,5 miesiąca, ale poznaliśmy się niedawno, gdy trzeba było znaleźć kogoś odpowiedzialnego za pomoc humanitarną, która jechała tu z Krakowa. Nazwy wsi nigdy w publikacjach nie wymieniam – tutejsza legenda głosi, że podobno Rosjanie na swych papierowych mapach jeszcze jej nie odkryli.

Siadamy w jego małym wiejskim domku, w piątek w blok, w którym znajduje się jego mieszkanie w Kupiańsku, uderzyły rosyjskie rakiety, ale jego mieszkanie nie zostało uszkodzone. Kupiańsk znajduje się pod silnym rosyjskim ostrzałem, w niedzielę w ataku gradami zginęła tam jedna osoba.

– Nigdy nie myślałem o wyjeździe, tam są pochowani moi rodzice, ja sam jestem z Kupiańska, a na wsi zawsze było spokojniej, można było chodzić do lasu, na ryby, ale suka wojna wszystko zmieniła – mówi Witalij, który dziś zajmuje się rozdysponowaniem pomocy humanitarnej w okolicach Kupiańska, a dawniej służył kiedyś w radzieckiej armii.

– Wtedy był to jeden kraj i taki był obowiązek. Wysłali nas na Ural, mogłem się przyjrzeć, ile mają broni. Niewyobrażalne ilości, dlatego jak teraz słyszę, że im jej brakuje, ogarnia mnie pusty śmiech. Oczywiście można dyskutować o jakości, ale na pewno nie o ilości – mówi mężczyzna.

Źródło: Wprost