Choć front jest w prostej linii 10-15 km stąd, to wielu mieszkańców Łymanu w obwodzie donieckim zdecydowało się na powrót do swoich domów. I to mimo, iż z wielu budynków zostało naprawdę niewiele. Ale są i tacy, którzy stąd w ogóle nie wyjeżdżali i jest im wszystko jedno, pod czyją kontrolą jest miasto, liczące jeszcze niedawno ok. 20,5 tys. mieszkańców.
Kolejny dzień z rzędu leje jak z cebra. Dyskusja o kontrofensywie się nie kończy, a oliwy do ognia dolała wiceminister obrony narodowej Hanna Malar informując, że rzeczony kontratak na czterech odcinkach w obwodzie donieckim właśnie się rozpoczął. Faktycznie, jest głośniej niż jeszcze kilka dni temu, ale to wciąż nie TO.
Mieszkańcy Łymana leżącego 10-15 km w prostej linii od linii frontu zdają się nic z tego sobie nie robić. Mimo ulewnego deszczu na bazarku trwa handel – tu świeże ryby, tam majtki i skarpetki, dalej warzywa.
– Co mamy komentować, sami widzicie, jak jest – wzruszenie ramionami i odpowiedź na pytanie, jak żyje się w Łymanie pół roku po wyzwoleniu z rosyjskiej okupacji.
Źródło: Wprost
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.