Matura w Chinach? „Oblana oznacza czasem samobójstwo nauczyciela. Porażki nie da się wymazać z życiorysu”

Matura w Chinach? „Oblana oznacza czasem samobójstwo nauczyciela. Porażki nie da się wymazać z życiorysu”

Chiński uczeń
Chiński uczeń Źródło: Shutterstock
Na wiele tygodni przed maturą młodzi Chińczycy zamykają się w domach albo internatach, żeby wkuwać. Gra toczy się o zbyt dużą stawkę, by podejść do „gaokao” na luzie. Widok kroplówek przy biurkach nikogo nie dziwi. Rodzice wręcz domagają się, aby szkoła dostarczała specjalne preparaty wspomagające – mówi „Wprost” Maria Barcz, wnuczka chińskiego mandaryna.

Krystyna Romanowska: Chińska matura zaczyna się w czerwcu, kiedy kończy się polska i de facto różni się od polskiego egzaminu... właściwie wszystkim.

Maria Barcz: To prawda. Zdanie matury, czyli gaokao, jest dla chińskich uczniów być albo nie być. I to bez żadnej przesady. Zdanie tego egzaminu decyduje o dalszym życiu młodego człowieka. Wynik matury stanowi przepustkę do kariery i lepszego życia. Tylko około 0.2 proc. osób z najlepszymi ocenami (wyrażonymi w punktach) dostanie się na kilka najwyżej ocenianych chińskich uniwersytetów gwarantujących prestiżową pracę. Kilku pojedzie na amerykańskie uniwersytety, a jeżeli wrócą – chińscy pracodawcy będą o nich konkurować.

Niepowodzenie na maturze to porażka, której w zasadzie nie da się wymazać z życiorysu.

Determinuje nie tylko przyszłe zarobki, perspektywy kariery, lecz może wpłynąć również na sprawy osobiste. Bo jest mało prawdopodobne, żeby dobra partia, a w Chinach wciąż myśli się w takich kategoriach, zechciała związać się z nieudacznikiem, który ledwo ten egzamin zaliczył. Zakres tych egzaminów jest niezwykle szeroki. Można powiedzieć, że do gaokao Chińczycy przygotowują się kilkanaście lat.

Cały wywiad dostępny jest w 21/2023 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.