Polska ambasada w Iraku ostatecznie ewakuowana

Polska ambasada w Iraku ostatecznie ewakuowana

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polska placówka w Iraku została ewakuowana ostatecznie. Nawet nie ma tam już ośrodka szyfrującego - powiedział Jarosław Kaczyński we wtorkowych "Sygnałach dnia".

Premier przypomniał, że miejsce w tzw. zielonej strefie, do której ze względów bezpieczeństwa powinna się przenieść polska ambasada, mieliśmy załatwione już dawno. "Nie ukrywam, że sądziłem, że to (przeniesienie placówki) nastąpi szybciej. (...) Okazało się, że to się troszkę przeniosło (w czasie) z bardzo niedobrymi tragicznymi skutkami. Nie można w Iraku funkcjonować poza tą strefą - powiedział J.Kaczyński.

Premier powiedział, że zdaje sobie sprawę, że po ostatnich zamachach są tacy, "którzy mówią, żeby wycofać się natychmiast z Iraku".

"Powinniśmy odejść z Iraku - w porządku, w ramach planu politycznego, a nie na zasadzie ucieczki czy dezercji, bo to by oznaczało, że tracimy wszystko, co żeśmy zyskali. A nie zyskujemy nic, nawet można powiedzieć, osłabiamy swoją pozycję, a to jest zupełnie bez sensu - podkreślił.

Na pytanie, czy taki plan polityczny istnieje i czy zależy on od naszych sojuszników - Amerykanów - premier odpowiedział: "Przede wszystkim zależy on od naszych sojuszników. Trzeba pewnie będzie czekać na wynik wyborów amerykańskich" - dodał J.Kaczyński.

W poniedziałek przed polską ambasadą w Iraku doszło do czterech niedużych eksplozji. Według irackiej policji zginęła jedna osoba, pięć zostało rannych. Ofiarą śmiertelną był iracki przechodzień. Jednego z ataków dokonano za pomocą samochodu-pułapki.

W środę doszło do zamachu na polski konwój w Bagdadzie, wskutek czego ranny został m.in. ambasador RP w Iraku Edward Pietrzyk. Według rzecznika MSZ Roberta Szaniawskiego, prawdopodobnie wybuchły co najmniej dwa ładunki umieszczone na poboczu drogi. Zdaniem p.o. szefa BBN gen. Romana Polki, do ataku prawdopodobnie użyto samochodu-pułapki, który uderzył w pojazd ambasadora i eksplodował.

Podczas tego ataku ranni zostali też czterej funkcjonariusze BOR. Jeden z nich - plutonowy Bartosz Orzechowski - w wyniku odniesionych obrażeń zmarł w szpitalu. Trzej pozostali opuścili już szpital.

pap, ss