Media oburzone śmiercią Polaka w Vancouver

Media oburzone śmiercią Polaka w Vancouver

Dodano:   /  Zmieniono: 
Po ujawnieniu filmu nakręconego przez jednego ze świadków na lotnisku w Vancouver media w Kanadzie są zaskoczone i oburzone użyciem siły przez policję wobec Polaka, który - jak się okazało - nie był agresywny.

Pokazany w środę wieczorem film sprawił, że śmierć 40-letniego Roberta Dziekańskiego i komentarze dotyczące działania policji są w czwartek głównym tematem kanadyjskiej prasy i telewizji.

Według dziennika "Toronto Star" nagranie wideo ukazuje, że Polak umierał w mękach "wydając z siebie zwierzęce krzyki". Gazeta zauważa, że film był tak drastyczny, iż matka Polaka nie była w stanie obejrzeć w całości nagrania, ciągle powtarzanego w mediach.

Dziennik podkreśla, że nagranie przeczy temu, że - jak podawała wcześniej policja - Dziekański zachowywał się agresywnie. "W jego oczach był wyraźny strach" - cytuje świadków. Zauważa także, że policjanci strzelali do niego dwukrotnie z paralizatora ładunkiem 50 tys. woltów. Nie wiadomo, czy na miejsce wezwano pomoc medyczną.

Zdaniem policji po pierwszym strzale mężczyzna wciąż pozostawał "zdolny do walki" - pisze "Toronto Star". Gazeta zwraca jednak uwagę, że miejscowe procedury w pierwszej kolejności zalecają użycie pałki lub gazu pieprzowego.

Śledztwo w sprawie śmierci Polaka może trwać do sześciu tygodni.

Zajmujący się sprawami bezpieczeństwa publicznego w gabinecie cieni opozycyjnej Nowej Partii Demokratycznej Mike Farnworth mówi w "Vancouver Sun", że to, co ukazuje film "jest straszne, bardzo ostre". Wskazuje przy tym na konieczność przeprowadzenia niezależnego śledztwa w tej sprawie. "Społeczeństwo to zobaczy i będzie zadawać mnóstwo pytań" - mówi polityk.

Inny ważny dziennik z Kolumbii Brytyjskiej - "The Province" przybliża czytelnikom historię nagrania wideo autorstwa wracającego z Chin turysty. 25-letni Paul Pritchard nakręcił je z odległości około 3 metrów od miejsca zdarzenia. Całość trwa około 10 minut.

Autor dodaje, że wideo natychmiast otrzymała policja, która później nie chciała go zwrócić. Oddała je dopiero po tym, jak Pritchard zwrócił się o jego zwrot do sądu. Natychmiast przekazał je adwokatowi matki Dziekańskiego, pani Zofii Cisowskiej.

"Śmierć pochodzącego z Polski pana Dziekańskiego była szokująca i prawdopodobnie do uniknięcia (...). Rozum wzdryga się na myśl, że człowiek jest wystarczająco zdolny, by wynaleźć paralizator, lecz niezdolny, by opracować metodę interwencji w tak delikatnej sytuacji bez zabijania człowieka" - pisze w komentarzu redakcyjnym wychodzący w Toronto "The Globe and Mail".

Głównym tematem rozważań gazety jest stosowanie paralizatorów i skutki ich użycia. W Kanadzie w ciągu ostatnich pięciu lat od tej broni z rąk policjantów zginęło już 17 osób.

ab, pap