Pierwsze przesłanki o „świecących jeziorach lawy” sięgają 2014 roku, kiedy to NASA opublikowała zdjęcie satelitarne wykonane z użyciem podczerwieni. Możemy na nim zauważyć kolorowe połacie, przybierające rozmaite wzory. Interesujące wzory zwiastują jednak śmiertelne niebezpieczeństwo.
Czym są „świecące jeziora lawy”?
„Świecące jeziora lawy” to ogromne masy ciepła, które wydobywają się z wnętrza ziemi w Kongo. Pochodzą one z najbardziej śmiercionośnych wulkanów Afryki – Nyamuragira i Nyiragongo, które znajdują się na północ od miasta Goma i są oddalone od siebie jedynie o około 10 kilometrów.
Wulkany o wysokości 3058 metrów nad poziomem morza (Nyamuragira) i 3470 m n.p.m. (Nyiragongo) od lat wzbudzają obawy, ale i ogromne zainteresowanie naukowców. Wszystko przez ich cykliczną aktywność. Pierwszy z nich wybuchał w 2012, 2016, 2017 i 2018 roku, z kolei drugi pozostaje aktywny od 2002 roku.
Jak wynika z danych NASA Earth Observatory, ogromne jezioro lawy w wulkanie Nyiragongo od 2021 roku dzierży miano największego jeziora lawy na Ziemi.
Niebezpieczeństwo czai się pod ziemią
Naukowcy z NASA obawiają się, że ogromne pokłady lawy mogą przyczynić się do kataklizmu. Chociaż wspomniane wulkany są odrębnymi bytami, w 2021 roku wykryto pewną trudną do wytłumaczenia korelację pomiędzy aktywnością wulkanów.
Naukowcy zauważyli, że od 1900 roku mogliśmy zaobserwować aż 60 erupcji wspomnianych wulkanów, co odpowiada za około 40% wszystkich erupcji wulkanów w Afryce. Połączone erupcje wielokrotnie powodowały spustoszenie w regionie. Warto wspomnieć chociażby o erupcji z 2011 roku, kiedy lawa wytrysnęła na wysokość aż 400 metrów, a pędzący po zboczach strumień lawy mógł osiągnąć prędkość nawet kilkudziesięciu kilometrów na godzinę, pochłaniając wszystko, co napotka na swojej drodze.
Ostrzeżenia nie wystarczą. Żywioł zbiera swoje żniwo
Niestety, intensywne erupcje wulkanów niemalże zawsze niosą ze sobą ofiary śmiertelne. Jedną z najbardziej tragicznych erupcji w regionie była ta z 1977 roku, kiedy to strumie lawy osiągnąć prędkość 100 km/h, spowodował śmierć około 2 tys. osób i zniszczył znaczną część miasta. Z kolei erupcja ze stycznia 2002 roku pozbawiła dachu nad głową blisko 100 tys. osób, zabijając 250 mieszkańców.
Naukowcy twierdzą, że wobec trudnego do przewidzenia żywiołu człowiek jest niemalże bezradny. Mimo ostrzegania lokalsów o możliwej erupcji wulkanu władze nie są w stanie zapewnić bezpieczeństwa wszystkim, co dobitnie pokazała ostatnia erupcja z 2021 roku, która spowodowała śmierć 31 osób, w tym kilku w wyniku wypadków samochodowych podczas prób ewakuacji mieszkańców z zagrożonego obszaru.
Trwają spekulacje, kiedy najbardziej śmiercionośne wulkany w Afryce ponownie wybuchną. Nie jest wykluczone, że tym razem będziemy mieli do czynienia z jednoczesną erupcją dwóch opisanych wulkanów.
Czytaj też:
Naukowcy sfilmowali szympansy pijące alkohol. Zaskakujące wnioskiCzytaj też:
Fascynujący eksperyment w Warszawie. W tle życie na Marsie