Leksykalne ocieplenie

Leksykalne ocieplenie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rosja najpierw straszy i grozi, potem zaprzecza i przyrzeka, że więcej ingerować już nie będzie.
Między Warszawą i Moskwą mamy ocieplenie. Głównie w sferze leksykalnej. Tak ciepłych, życzliwych a zarazem zdroworozsądkowych słów nie było od dawna. „Rosja nie będzie naciskać w sprawy tarczy antyrakietowej" – stwierdził Siergiej Ławrow. „Konsultacje z Rosją w sprawie tarczy to oznaka szacunku, jaki mamy dla tego kraju, naszego potężnego sąsiada” – odpłacał się pięknym za nadobne Radosław Sikorski. Cała ta teatralna oprawa niewiele oznacza. Ocieplenie jest, jednak równie dobrze, mogłoby go nie być.

Trzy dni wcześniej Jurij Bałujewski, szef rosyjskiego sztabu oświadczył, że Rosja prewencyjnie może użyć broni atomowej. Trzeźwo też dodał, że „złoty wiek dla ludzkości, na który czekano nie nastąpił". Te słowa były jawnym „przygotowaniem gruntu” pod wizytę. Jest dobry i zły Rosjanin. Moskwa wyraźnie domaga się specjalnego traktowania w rozmowach o tarczy i daje do zrozumienia, że bez konsultacji, pochopne podjęcie decyzji może się dla nas źle skończyć.

By ocenić spotkanie Ławrow-Sikorski trzeba znać szczegóły handlu. A tych nie znamy. Te ciepłe słowa nie pojawiły się znikąd. Rosyjscy dyplomaci rzadko dają coś za darmo – ich sposób działania to ekspansja i nacisk – stąd spięcia i wydalenia rosyjskich szpiegów-dyplomatów z Wielkiej Brytanii i Łotwy. Na pewno obie strony są zmęczone konfliktem, ale to nie jedyny powód tego „leksykalnego ocieplenia".

Radka Sikorskiego trzeba jednak pochwalić za spotkanie z rosyjską opozycją. Miejmy nadzieję, że podobnie postąpi w lutym Donald Tusk.