Ostatnie orędzie Busha

Ostatnie orędzie Busha

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. EPA/SHAWN THEW
W wygłoszonym w poniedziałek wieczorem (czasu) swoim ostatnim orędziu o stanie państwa prezydent Bush zapowiedział walkę do zwycięstwa z Al-Kaidą w Iraku i na innych frontach wojny z islamskim terroryzmem.

Ostrzegł też Iran, że Ameryka "będzie bronić swych żywotnych interesów w rejonie Zatoki Perskiej" i wezwał go do "ponownego przyłączenia się do wspólnoty narodów". Jak wielokrotnie poprzednio, wyraził też poparcie dla ruchów demokratycznych na świecie i potępienie dyktatur, wymieniając tu Kubę, Białoruś i Birmę.

Bush przypomniał o poprawie stanu bezpieczeństwa w Iraku, co- jego zdaniem - można zawdzięczać zwiększeniu liczby wojsk amerykańskich w tym kraju. Zapowiedział wycofanie w najbliższych miesiącach około 20 tysięcy żołnierzy, ale podkreślił, że "wszelkie dalsze wycofanie będzie zależeć od sytuacji na froncie i zaleceń dowódców".

Demokratyczni kandydaci na prezydenta: Hillary Clinton i Barack Obama - którzy, według sondaży, mają wielkie szanse na objęcie w przyszłym roku władzy w Białym Domu - przyrzekają stopniowe wycofanie wszystkich wojsk i zakończenie wojny.

Bush przekonywał, że w Iraku postępuje także proces stabilizacji politycznej w wyniku coraz lepszej współpracy zwaśnionych grup religijnych. Głównie mówił jednak o sukcesach w walce z działającą tam Al-Kaidą. "Al-Kaida jest w odwrocie, zabiliśmy setki ich agentów. Wróg będzie pokonany" --powiedział.

W optymistycznym świetle przedstawiał też wojnę w Afganistanie. Podkreślił, że trzeba tam kontynuować walkę mimo trudności, gdyż "pokonanie talibów jest żywotną sprawa dla naszego bezpieczeństwa".

Nie wspomniał przy tym wogóle o udziale wojsk innych państw (poza USA) walczących w ramach operacji NATO, w której uczestniczą m.in. wojska polskie.

Wojnę z terroryzmem Bush opisywał, jak zwykle, jako "walkę stulecia" i "konfrontację sił wolności z siłami ekstremizmu". "Będziemy kontynuować ofensywę, wywierać stałą presję i wymierzymy sprawiedliwość nieprzyjacielowi" -- powiedział.

Mówiąc o Iranie, podkreślił, że USA nie są w konflikcie z narodem tego kraju, tylko jego islamskim reżimem, który - jak zaznaczył - buduje rakiety balistyczne i kontynuuje prace nad wzbogacaniem uranu, paliwa do broni nuklearnej.

Wezwał go do "ponownego przyłączenia się do wspólnoty narodów i pełnego wyjaśnienia swoich zamiarów odnośnie programu nuklearnego oraz zaprzestania wsparcia dla terroryzmu za granicą".

"Przede wszystkim, bądźcie świadomi" -- zwrócił się do przywódców Iranu -- "że Ameryka przeciwstawi się tym, którzy zagrażają jej wojskom, będzie wspierała swych sojuszników i broniła swoich żywotnych interesów w Zatoce Perskiej".

Znaczną część trwającego około 50 minut przemówienia Bush poświęcił problemom gospodarki USA, której grozi recesja. "Na dłuższą metę, Amerykanie mogą mieć zaufanie do rozwoju naszej gospodarki, ale w krótszej perspektywie, nasz wzrost ekonomiczny się spowolnił" -- przyznał.

Przypomniał, że groźbę recesji ma odsunąć uzgodniony niedawno z Izbą Reprezentantów pakiet pobudzenia wzrostu gospodarki. Wezwał Kongres do jak najszybszego jego uchwalenia, oraz do przedłużenia na stałe niższych podatków przeforsowanych przez jego rząd i uchwalonych w okresie kontroli Kongresu przez Republikanów.

Obecna, demokratyczna większość na Kapitolu jest temu przeciwna, uważając, że obniżki - które wygasają w 2010 r. -- nadmiernie faworyzują zamożnych Amerykanów.

Bush zapowiedział, że nie zgodzi się na dołączenie do ustawy o pakiecie stymulacyjnym dodatkowych wydatków na partykularne cele, "doczepianych" w ostatniej chwili przez członków Kongresu (ang.earmarks) i ostrzegł, że będzie wetował wszelkie ustawy budżetowe obciążone takimi wydatkami.

Zaapelował także do Kongresu o ratyfikowanie umów o wolnym handlu z Kolumbią, Panamą i Koreą Południową, które - jak podkreślił - stworzą "równe warunki" dla amerykańskich eksporterów na rynkach tych krajów, co przyczyni się do tworzenia nowych miejsc pracy w USA.

Zachęcił poza tym do działań zmierzających do uniezależnienia Ameryki od zagranicznych źródeł energii, jak przede wszystkim badania nad nowymi paliwami, nie opartymi na ropie naftowej.

"Nasze bezpieczeństwo, nasza pomyślność, i stan naszego środowiska naturalnego, wymagają zmniejszenia naszej zależności od ropy" -- oświadczył.

Wspomniał też o potrzebie powstrzymania ocieplania się klimatu, czemu --jak powiedział - powinno służyć utworzenie międzynarodowego funduszu finansującego badania nad czystymi technologiami, "który pomoże krajom rozwijającym się, jak Indie i Chiny, bardziej wykorzystywać źródła czystej energii".

Wezwał również do sfinalizowania międzynarodowego porozumienia o dobrowolnej redukcji emisji gazów cieplarnianych.

W swym przemówieniu Bush, który w pierwszych latach swych rządów znany był z niechęci do kompromisów z Demokratami, zawarł tym razem wiele akcentów pojednawczych wobec opozycji i podkreślał to co łączy Amerykanów.

"W tym roku wyborczym pokażmy naszym rodakom, że uznajemy nasze obowiązki i jesteśmy zdecydowani je wypełniać. Pokażmy, że Republikanie i Demokraci potrafią konkurować o głosy i jednocześnie współpracować o konkretne wyniki" - powiedział.

pap, ss