Wilki i owce

Dodano:   /  Zmieniono: 
Most w Kosovskiej Mitrovicy to klasyczny przykład mostu, który dzieli zamiast łączyć. Teraz ponownie stał się areną zamieszek. Trudno się dziwić wściekłości Serbów; trudno się dziwić, że wilki zamieniły się rolami z owcami.

Most w Kosovskiej Mitrovicy to klasyczny przykład mostu, który dzieli zamiast łączyć. Teraz ponownie stał się areną zamieszek. Trudno się dziwić wściekłości Serbów; trudno się dziwić, że wilki zamieniły się rolami z owcami.

Budynek sądu w Kosovskiej Mitrovicy to dla tamtejszych Serbów symbol władzy. Fakt, że został przejęty przez prawników albańskich i ONZ-owskich w najbardziej dobitny sposób pokazał, że Serbowie stracili resztę władzy w Kosowie. Nie dziwi mnie wściekłość kosowskich Serbów. To ludzie, którzy nie mają nic do stracenia. Wszyscy ci, którzy mieli możliwości, już wcześniej uciekli z prowincji. Zostali tylko biedni, starzy i desperaci. Biednych nie stać na wyjazd z Kosowa i urządzanie sobie od nowa życia w nowym miejscu. Starzy ludzie wychodzą z założenia, że starych drzew się nie przesadza i chcą umrzeć tam, gdzie się urodzili. I wreszcie trzecia grupa, ludzi, którzy nie chcą się pogodzić z tym, że na ich oczach Serbia traci swoją kolebkę. Wszystkie grupy łączy frustracja. Mają pełną świadomość, że w albańskim Kosowie będą w najlepszym razie obywatelami drugiej kategorii. Od frustracji tylko krok do wściekłości i agresji.

W świat idzie teraz z Kosowa jeden przekaz - to agresja Serbów. Stacje telewizyjne nie mówią o przyczynach buntu, pokazują tylko jego przejawy. A politycy z Belgradu mają związane ręce - zaczęła się już kampania wyborcza, w której główna wojna toczyć się będzie o przyszłość Kosowa. Żaden pragmatycznie myślący polityk nie pozwoli sobie teraz na publiczne skrytykowanie metod używanych przez kosowskich Serbów - w ten sposób mógłby bowiem utracić poparcie rzeszy uchodźców serbskich. A w Serbii, głównie w Belgradzie, mieszka teraz kilka milionów Serbów wypędzonych z Krajiny, Bośni i Hercegowiny i wreszcie Kosowa.

Albańczycy natomiast konsekwentnie pokazują teraz światu swoje pokojowe i cywilizowane oblicze. Gdy jednak oczy świata odwrócą się od Kosowa, czy albańskie owieczki nie pokażą kto, tu rządzi i nieliczne ocalałe jeszcze serbskie klasztory i cerkwie nie pójdą z dymem. Już raz tak się stało. Ale wówczas nie będzie już na miejscu kamer i mikrofonów...