Nacbole okupowali rosyjski konsulat

Nacbole okupowali rosyjski konsulat

Dodano:   /  Zmieniono: 
Grupa członków opozycyjnej rosyjskiej Partii Narodowo-Bolszewickiej przez blisko trzy godziny okupowała konsulat generalny Rosji w Kijowie.

Do incydentu doszło w dniu zaprzysiężenia Dmitrija Miedwiediewa na nowego prezydenta Rosji.

Dziesięciu narodowych bolszewików, którzy zajęli konsulat, domagało się legalizacji ich ugrupowania, wstrzymania prześladowań politycznych w Rosji i uwolnienia więźniów politycznych. Jednym z postulatów było także rozwiązanie Dumy Państwowej, niższej izby rosyjskiego parlamentu - poinformował PAP jeden z uczestników akcji Aleksandr Iwanow.

Narodowi bolszewicy przedostali się do konsulatu, legitymując się swoimi rosyjskimi paszportami. Gdy byli już w środku ogłosili, że nie opuszczą pomieszczenia, póki nie spotka się z nimi ambasador Rosji na Ukrainie Wiktor Czernomyrdin.

"Kilkanaście minut po zajęciu konsulatu na miejscu pojawił się ukraiński specnaz (oddziały specjalne). Z budynku wyprowadzono wszystkich interesantów; nas samych nie ruszano. Następnie przyjechał do nas przedstawiciel ambasadora Czernomyrdina, któremu oddaliśmy petycję, adresowaną władzom Rosji, po czym opuściliśmy konsulat" - powiedział Iwanow.

Przeprowadzona w środę akcja odbyła się pod hasłem "Precz z samodzierżawiem". W przekazanej mediom petycji narodowi bolszewicy określili inaugurację prezydentury Miedwiediewa mianem "koronacji", a władze Rosji nazwali "juntą".

"Od 1999 roku, kiedy (ówczesny) prezydent (Borys) Jelcyn bezprawnie oddał państwo w ręce nikomu nieznanego podpułkownika KGB (Władimira Putina), władza w kraju przekazywana jest (...) swoim ludziom, z pominięciem normalnej, konstytucyjnej walki o stanowisko prezydenta. Rządząca junta rozwiązuje problemy państwowe bez nas, bez narodu Rosji. Proponuje się nam tylko akceptowanie jej decyzji poprzez udział w fałszywych wyborach, których wynik jest wcześniej ustalony" - czytamy.

Rosyjscy opozycjoniści wskazali również, że w związku z obecną sytuacją polityczną w ich kraju zmuszeni są szukać schronienia na Ukrainie.

"Upojony bezkarnością Kreml staje się coraz bardziej zuchwały. (...) Fabrykowane są sprawy kryminalne, a pobicia i areszty stały się normą rosyjskiego życia politycznego. Narodowy bolszewik Jurij Czerwoczkin został zabity (w listopadzie 2007 roku) tylko za to, że namawiał obywateli do udziału w Marszu Niezgody. Jego narzeczona Hanna Płoskonosowa (...) uciekając przed niesprawiedliwymi sądami, zmuszona była do ubiegania się o azyl polityczny na Ukrainie. Tak dalej być nie może" - napisali uczestnicy akcji.

Rosyjska Partia Narodowo-Bolszewicka jest częścią opozycyjnej koalicji Inna Rosja.

pap, ss