Obama chce wyjścia z Iraku

Obama chce wyjścia z Iraku

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kandydat Demokratów na prezydenta USA Barack Obama za priorytetową sprawę swego ewentualnego urzędu uznał zakończenie amerykańskiej misji w Iraku.

 

Przemawiając w Waszyngtonie przed przyszłotygodniową podróżą po Bliskim Wschodzie i Europie, podkreślił, że "determinacja i nieokreślona koncentracja na  Iraku nie jest dobrą strategią, zapewniającą bezpieczeństwo Ameryce". Wśród innych istotnych spraw w polityce międzynarodowej wymienił walkę z Al-Kaidą i  talibami w Afganistanie i Pakistanie, a także powstrzymanie Iranu przed zdobyciem broni nuklearnej.

Podczas swej podróży ciemnoskóry senator z Illinois odwiedzi też Irak i  Afganistan. Ze względów bezpieczeństwa nie podano dat wizyty.

"Ta wojna pomniejsza nasze bezpieczeństwo, naszą pozycję w świecie, nasze wojsko, naszą gospodarkę i zasoby, których tak potrzebujemy, aby sprostać wyzwaniom XXI wieku" - mówił o Iraku. Jego zdaniem konflikt musi się skończyć, gdyż "centralnym punktem wojny z terroryzmem nie jest Irak i nigdy nim nie był". Obama zaznaczył, że wycofanie amerykańskich sił z terytorium irackiego pomogłoby wysłać posiłki do Afganistanu.

Demokrata wyraził także oburzenie, że siedem lat po atakach na Nowy Jork ich sprawcy wciąż są na wolności. "Osama bin Laden i Ajman az-Zawahiri nagrywają przekazy do swych zwolenników i planują więcej ataków. Talibowie kontrolują część Afganistanu. Al- Kaida ma coraz większą bazę w Pakistanie" - kontynuował. "Natomiast my mamy dziś pięć razy więcej żołnierzy w Iraku niż w Afganistanie" -  dodał.

Powiedział, że w celu zwalczenia Al-Kaidy i talibów konieczna jest zrównoważona współpraca z władzami Afganistanu, Pakistanu i NATO.

Obama zobowiązał się również do użycia wszelkich narzędzi, by wywrzeć naciski na Teheran, aby nie dopuścić do zdobycia broni jądrowej przez Iran. "Nie powinno się rezygnować z żadnych narzędzi państwowych" - podkreślił.

"Wykorzystam wszystkie elementy amerykańskiej władzy, aby wywrzeć nacisk na  irański reżim, zaczynając od agresywnej, opartej na wartości i bezpośredniej dyplomacji - dyplomacji popartej ostrymi sankcjami i bez warunków wstępnych" -  mówił Demokrata.

Rywal Obamy w listopadowych wyborach, kandydat Partii Republikańskiej John McCain, krytykował wcześniejsze wypowiedzi ciemnoskórego senatora; piętnował m.in. gotowość do przeprowadzenia bezpośrednich rozmów z przedstawicielami Iranu, w tym z irańskim prezydentem Mahmudem Ahmadineżadem.

Obama zapowiedział "twarde negocjacje" koordynowane z sojusznikami USA i nie mówił otwarcie z kim by się spotkał. Zastrzegł, że jeśli pomogłoby to interesom Ameryki, spotkałby się z "właściwym przywódcą we właściwym miejscu i o właściwym czasie".

McCain, który we wtorek spotkał się z mieszkańcami stanu Nowy Meksyk (na południowym zachodzie USA), również skrytykował pogarszającą się sytuację w  Afganistanie i zobowiązał się, że jeśli zostanie wybrany, wyśle tam większą liczbę żołnierzy. Jego zdaniem administracja obecnego prezydenta zbytnio skoncentrowała się na Iraku i zaniedbała wojnę afgańską.

Wojska USA w Afganistanie liczą 36 tys. żołnierzy. McCain chciałby tam wysłać jeszcze trzy brygady, po 3.500 ludzi każda.

Republikanin przyrzekł też, że jeśli zostanie wybrany, schwyta przywódcę Al-Kaidy Osamę bin Ladena. "Gdy będę zwierzchnikiem sił zbrojnych nie będzie miejsca, do którego będą mogli uciec terroryści i nigdzie się nie ukryją" -  podkreślił. Uczestnicy wiecu nagrodzili tę obietnicę głośną owacją na stojąco.