W haskim Hiltonie

W haskim Hiltonie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zaczęła się kolejna runda przesłuchań Radowana Karadzicia, do lipca najbardziej poszukiwanego od 13 lat zbrodniarza wojennego w Europie. Prokuratorzy z Międzynarodowego Trybunału w Hadze oskarżają go o 11 zbrodni wojennych i przeciwko ludzkości, dokonanych w czasie wojny w Bośni. On oczywiście nie przyznaje się do winy.
Tymczasem żyje sobie wygodnie i spokojnie w ONZ-owskim ośrodku zatrzymań w Hadze. Może ten nowy dom nie jest tak przestronny, jak jego belgradzkie mieszkanie, gdzie udawał uzdrowiciela, ale na pewno o wiele wygodniejszy niż jakiekolwiek więzienie na Bałkanach, a nieporównywalnie bardziej komfortowy niż obozy, jakie bośniaccy Serbowie zakładali dla swoich etnicznych przeciwników w 1992 r. w Bośni.
Karadzić ma tylko dla siebie widną, pojedynczą celę, około 15 m kw. Śpi na metalowym łóżku z materacem, w szafie czeka czysta zmiana pościeli i ręczników. Ma w celi wszystko, co potrzebne - półki, szafę, telewizor, aluminiowy zlew i toaletę. W każdej chwili może wezwać strażnika przez interkom.
„Lokatorzy" ośrodka (jest ich dziś 37) spędzają wolny czas w świetlicy, chyba że są wzywani wcześnie rano na przesłuchania. Mogą oglądać kablową telewizję w ojczystym języku, czytać gazety. Na lunch wracają do cel, by potem znowu spotykać się na terapiach zajęciowych (np. uczą się garncarstwa), lekcjach angielskiego, kursach komputerowych (jedyną niedogodnością jest brak dostępu do internetu). Mogą też uprawiać sporty w dobrze wyposażonej sali gimnastycznej. Codziennie godzinę spędzają na świeżym powietrzu. Mają zapewnioną opiekę lekarską i psychologa. Regularnie odwiedzają ich katolicki ksiądz, pop i imam. Maja prawo do odwiedzin małżonków (zdarzyła się raz nawet ciąża).
Watażkowie z byłej Jugosławii, którzy kiedyś wszczęli przeciwko sobie krwawą wojnę, dziś, co może być szokujące zwłaszcza dla rodzin ich ofiar, żyją sobie zgodnie za murami haskiego ośrodka. Razem grają w piłkę albo w karty.
ONZ chce zapewnić podejrzanym maksimum wygód, póki nie zostanie im przed haskim sądem udowodniona wina, bo – jak twierdzi - tego wymagają międzynarodowe standardy. Dlatego złośliwi nazywają ośrodek haskim Hiltonem.