Białoruska farsa wyborcza

Białoruska farsa wyborcza

Dodano:   /  Zmieniono: 
Miało być inaczej, a było jak zawsze. Do Izby Reprezentantów, niższej izby białoruskiego parlamentu, nie wszedł żaden z 78 kandydatów opozycyjnych Zjednoczonych Sił Demokratycznych.
- Unia Europejska przegrała bitwę z prezydentem Białorusi Alaksandrem Łukaszenką – uznała białoruska opozycja po ogłoszeniu wyników niedzielnych wyborów przez przewodniczącą Centralnej Komisji Wyborczej Lidię Jarmoszynę. – Na Białorusi nie było wyborów. Odbyła się wyborcza farsa dla Zachodu – stwierdził Anatol Lebiedźka, lider opozycyjnej Zjednoczonej Partii Obywatelskiej.

Układ Brukseli z Mińskiem był jasny – albo na Białorusi odbędą się demokratyczne wybory, co zostanie nagrodzone zniesieniem sankcji wobec reżimu, albo Łukaszenka nie ma co liczyć na otwarcie europejskich drzwi. Zachód zapewne dałby się zwieść pozorom i uznałby je za widomy znak przemian w autorytarnie rządzonym od lat kraju, gdyby w białoruskim parlamencie zasiadło  choćby kilku opozycjonistów, nawet tych rzekomych, wybranych przez Łukaszenkę. Tego zresztą spodziewała się białoruska opozycja.

Ale wyniki wyborcze pozbawiły wszelkich złudzeń, że białoruski reżim przechodzi jakąkolwiek demokratyczną transformację. Najwidoczniej prezydent Łukaszenka nie jest gotowy nawet na pozory demokracji, skoro uznał, że kilkuosobowa grupka opozycjonistów w Izbie Reprezentantów (co i tak nie zmieniłoby układu sił w parlamencie ani nie pozbawiłoby go nawet drobnej części władzy, bo rządzi głównie dekretami) mogłaby mu zagrozić. Decyzja rzeczywiście była dla niego trudna - po raz pierwszy prezydent musiałby wtedy przyznać, że na Białorusi w ogóle istnieje jakaś opozycja. A takie przyznanie mogłoby nieść ze sobą nie-przewidywalne kłopoty. Bezpieczniej więc niczego nie zmieniać.

Jak zachowa się w tej sytuacji Zachód? Uznanie niedzielnych wy-borów byłoby jego kompromitacją, bo wyraźnie widać, że na Białorusi nic się nie zmieniło. Nie ma też w związku z tym żadnych przesłanek do zniesienia sankcji. Jak żartował sobie Anatol Lebiedźka, „Lidia Jarmoszyna zamiast spacerować po Lazurowym Wybrzeżu, będzie sobie mogła chodzić po wybrzeżu w Abchazji".

Nieuznanie wyborów zniweczy wszelkie nadzieje na powolne wciąganie Białorusi w europejską orbitę i mobilizowanie go do otwierania się na Zachód. Oba wyjścia niedobre. Białoruska opo-zycja ma racje, tę rundę znowu wygrał Łukaszenka.