Odnaleziono ciało nurka z "Heweliusza"

Odnaleziono ciało nurka z "Heweliusza"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Na Bałtyku, na niemieckich wodach terytorialnych, znaleziono ciało nurka, który dwa tygodnie temu zaginął podczas penetracji wraku promu "Jan Heweliusz". Tożsamość mężczyzny potwierdziła rodzina - poinformował szef świnoujskiej prokuratury Włodzimierz Cetner.

Jak dodał, ciało wydobyli z wraku polscy płetwonurkowie, którzy szukali zaginionego na prośbę rodziny. "Grupa nurków wynajęła w tym celu niemiecki statek, ale nie wiem, czy był to statek turystyczny" - powiedział Cetner.

Wcześniej w centrum Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa w Gdyni poinformowano, że na ciało natrafił rano niemiecki statek turystyczny "Brigitte", nie było też pewności, czy rzeczywiście chodzi o  zaginionego nurka.

"Z tego, co wiem w grupie płetwonurków byli tacy, którzy znali zaginionego, i  to oni potwierdzili, m.in. na podstawie akwalungu, że jest to ciało ich kolegi" - powiedział prokurator. Dodał, że na brzegu w niemieckim Sassnitz czekała rodzina - w tym brat nurka - która ostatecznie potwierdziła tożsamość mężczyzny.

Cetner powiedział, że według najnowszych informacji strona niemiecka ma  przeprowadzić sekcję zwłok.

Do wypadku doszło w sobotę 19 września wczesnym popołudniem. Po nurkowaniu do  wraku, który spoczywa na dnie morza na niemieckich wodach terytorialnych, jeden z płetwonurków nie wynurzył się na powierzchnię. Jego poszukiwania nie  przyniosły rezultatu. W wyprawie, którą zorganizowało Centrum Nurkowania ze  Świnoujścia, brało udział 10 nurków z Klubu Sportów Podwodnych "Barakuda" w  Stargardzie Szczecińskim.

Dochodzenie "w sprawie narażenia na niebezpieczeństwo lub utratę życia" prowadzi świnoujska policja pod nadzorem tamtejszej prokuratury. Cetner pytany o  to, na jakim etapie jest obecnie dochodzenie, poinformował, że prokuratorzy wciąż jeszcze przesłuchują osoby, które albo brały udział w ekspedycji, albo też odpowiadały za akcję ratunkową. "Mamy nadzieję, że komplet materiałów otrzymamy w ciągu najbliższych paru tygodni" - dodał.

Cetner przyznał, że nie jest wykluczone, iż trzeba będzie dodatkowo przesłuchać niemieckie służby ratownicze, by ustalić dokładnie, kiedy i kto powiadomił o zaginięciu nurka stronę niemiecką.

Po wypadku nie przeprowadzono akcji poszukiwawczej; nie podjęły się tego ani służby niemieckie, ani polskie ratownictwo, bo - jak wyjaśniano - po dwóch dniach zorganizowanie akcji było bezzasadne w sytuacji, kiedy nurka tuż po  zaginięciu szukali ponad godzinę jego koledzy. Służby ratownictwa morskiego zostały o wypadku powiadomione dopiero w sobotę późnym wieczorem.

Z przesłuchania uczestników wyprawy wynika, że dwaj nurkowie wbrew zakazowi wpłynęli do wnętrza wraku, choć mieli świadomość, że jest to niebezpieczne. Z  wyjaśnień przesłuchanych osób wynika też, że każdorazowo przed zejściem pod  wodę, nurkowie byli instruowani, co im wolno robić, a czego nie. Wszyscy uczestnicy wyprawy byli trzeźwi.

Zaginiony 42-letni płetwonurek od sześciu lat uprawiał ten sport. Pochodził z  okolic Stargardu Szczecińskiego. Wiadomo, że w chwili wypadku w butli miał zapas tlenu wystarczający jedynie na 10 minut przebywania pod wodą.

Członkowie klubu "Barakuda" zapewniają, że akcję poszukiwawczą przeprowadzili zgodnie z procedurami - na wodzie i pod wodą. Obydwaj nurkowie, którzy zeszli pod wodę w parze, mieli uprawnienia do płetwonurkowania i wieloletnie doświadczenie.

Prom "Jan Heweliusz" zatonął podczas sztormu 14 stycznia 1993 roku na  Bałtyku, 20 mil morskich od wybrzeży niemieckiej wyspy Rugia. Zginęło 55 osób.

Wrak promu leży na głębokości około 30 metrów i jest często odwiedzany przez nurków. To jeden z najbardziej niebezpiecznych dla żeglugi wraków leżących na  dnie Bałtyku.

ND, PAP