Tajlandia: "nie" dla przedterminowych wyborów

Tajlandia: "nie" dla przedterminowych wyborów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Premier Tajlandii Somchai Wongsawat po raz kolejny powtórzył, że nie ustąpi ze stanowiska. Odrzucił przy tym apel dowódcy tajlandzkiej armii o rozpisanie przedterminowych wyborów.

W emitowanym w telewizji przemówieniu do narodu premier stanowczo dał do  zrozumienia, że nie pozwoli na to, by protestujący obalili jego demokratycznie wybrany rząd. "Moje stanowisko nie jest ważne, lecz ważne są demokratyczne wartości" - zastrzegł. Premier Tajlandii wrócił w środę ze szczytu APEC, który odbywał się w stolicy Peru, Limie.

Wcześniej dowódca armii Tajlandii gen. Anupong Paochinda oświadczył, że rząd powinien ustąpić i rozpisać przedterminowe wybory parlamentarne, by zakończyć kryzys polityczny w kraju. Podkreślił, że wojsko "nie wywiera presji" na władze, po czym dodał, iż "rząd powinien dać społeczeństwu szansę zdecydowania w przedterminowych wyborach". Powiedział, że "sugestia" przedterminowych wyborów pojawiła się podczas zwołanego w środę w trybie pilnym spotkania członków rządu, naukowców, ekonomistów i przedstawicieli sił bezpieczeństwa.

Generał Anupong Paochinda zapewniał na konferencji prasowej, że nie będzie wojskowego zamachu stanu. Uznał, że zamach nie rozwiązałby kryzysu politycznego.

"Gdyby zamach mógł położyć kres wszystkim tym kłopotom, zrobiłbym to" -  przyznał. Generał wezwał też przeciwników rządu do opuszczenia lotniska Suvarnabhumi w  Bangkoku, które okupują od wtorku wieczorem, i do zaprzestania antyrządowej kampanii. Przywódca opozycji odparł na to, że uczestnicy protestu na lotnisku nie zastosują się do wezwania armii.

Tajlandzki sąd nakazał przeciwnikom rządu zakończenie protestu, który spowodował zamknięcie tego międzynarodowego portu. W orzeczeniu napisano, że  manifestanci naruszyli prawa podróżnych. Z powodu całkowitego wstrzymania ruchu lotniczego tysiące turystów utknęły w  Bangkoku. Wszystkie loty zostały odwołane i sfrustrowani podróżni pospieszyli do  hoteli. Lotnisko Suvarnabhumi w Bangkoku, jako jeden z głównych portów w Azji Południowo- Wschodniej, obsługuje około 700 lotów dziennie.

"Współczujemy pasażerom, ale musimy ratować kraj" - mówił jeden z  protestujących z opozycyjnego Ludowego Sojuszu na rzecz Demokracji (PAD). "Jeśli (premier) nie zrezygnuje, nie opuszczę lotniska" - dodał.

Rzecznik ugrupowania Suriyasai Katasila powiedział po naradzie liderów Sojuszu, że protest przed kancelarią premiera i przed innym lotniskiem będzie kontynuowany.

Policja poinformowała, że podczas starć zwolenników z przeciwnikami rządu w  Chiang Mai na północy Tajlandii zginął jeden mężczyzna.

Opozycja, od sierpnia okupująca rejon kancelarii premiera, oskarża zaprzysiężonego 25 września na stanowisku premiera Somchaia Wongsawata, że jest sterowany przez byłego szefa rządu, a prywatnie swojego szwagra Thaksina Shinawatrę, obalonego w 2006 roku w rezultacie wojskowego zamachu stanu.

Thaksin Shinawatra został w ubiegłym miesiącu zaocznie skazany przez sąd w  Bangkoku na dwa lata więzienia za złamanie prawa o konflikcie interesów. Ciąży na nim kilka innych zarzutów o korupcję.

ND, PAP