Rozbrojenie - nie tędy droga

Rozbrojenie - nie tędy droga

Dodano:   /  Zmieniono: 
W środę w Oslo rozpoczęła się ceremonia podpisania traktatu o zakazie produkcji i używania broni kasetowej. W uroczystości, określanej jako „największy akt humanitaryzmu tej dekady”, bierze udział ponad 100 krajów, w tym większość członków Unii Europejskiej i NATO. Polska nie.
I bardzo dobrze, że nie.

Argumenty o okrucieństwie i barbarzyńskim charakterze pocisków kasetowych opierają się wyłącznie na ładunku emocjonalnym, pomijając fakty. Broń, jako narzędzie służące do zabijania wroga, z definicji nie jest humanitarna. Co więcej, najwięcej cierpienia przysporzyły te jej rodzaje, których żadna konwencja nie zakazuje. Ludobójstwo w Rwandzie dokonało się w głównej mierze przy pomocy maczet. W XX wieku na całym świecie ludzie ginęli od najbardziej śmiercionośnej broni w historii - kałasznikowa. Tymczasem wyklęta broń kasetowa dokonuje na polu walki mniejszych zniszczeń niż konwencjonalna. Argument o eksporcie tej broni od krajów Trzeciego Świata w naszym przypadku również się nie trzyma - cała produkcja idzie na potrzeby polskiego wojska.
Broń kasetowa jest nam niezbędna ze względów strategicznych, jako środek odstraszający. Ponieważ ułatwia walkę z przeważającym liczebnie nieprzyjacielem i niszczenie jego zgrupowań, jej posiadanie może obronić nas przed zagrożeniem ze wschodu. Sami wojny z Rosją oczywiście nie mamy szans wygrać. Możemy jednak w przypadku inwazji być zdolni do zadania na tyle dużych strat, by ewentualny atak przestał się opłacać. Z tego samego powodu konwencji nie podpisze również, mimo wcześniejszych zapowiedzi, posiadająca długą granicę lądową z Rosją Finlandia.
Cała humanitarna otoczka konferencji może okazać się jednym wielkim popisem hipokryzji. Konwencji oczywiście nie chcą podpisać także trzej czołowi producenci broni kasetowej: USA, Rosja i Chiny, wytwarzające razem ok. 90 procent produkcji światowej. Całkiem możliwe więc, że za szczytnymi hasłami inicjatorów konferencji stoi lobby zbrojeniowe z tamtych krajów, chcące wypchnąć europejskich producentów z rynku.
Dowodem na to mogą być skutki obowiązywania podpisanej w 1997 r. w Ottawie konwencji zakazującej produkcji min przeciwpiechotnych W jej rezultacie z rynku zniknęły  bardziej „cywilizowane" miny wytwarzane w krajach europejskich, rozbrajane radiowo lub dezaktywujące się po upływie określonego czasu. Ich miejsce zajęły produkowane na masową skalę prymitywne miny chińskie i rosyjskie, groźne nawet po kilkudziesięciu latach. Takie, przed którymi konwencja chciała uchronić.