Prezydent na granicy Korei Północnej

Prezydent na granicy Korei Północnej

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prezydent Lech Kaczyński, przebywający z wizytą oficjalną w Korei Południowej, odwiedził w sobotę po południu miejscowego czasu Panmundżom w strefie zdemilitaryzowanej na granicy z Koreą Północną.
"To jedno z istotniejszych miejsc na świecie, czuć atmosferę zamkniętej granicy" - powiedział prezydent dziennikarzom podczas zwiedzania neutralnej strefy.

"Jestem bardzo zadowolony, że tu jestem, mimo że to szósty dzień podróży, mimo że już się to czuje, mimo że było parę przygód" - powiedział prezydent.

Wizyta w Panmundżom to ostatni punkt wizyty prezydenta w Korei, który od niedzieli podróżuje po Dalekim Wschodzie.

Strefa zdemilitaryzowana (kor. bi-mujang jidae) to szeroki na 4 km i długi na 238 km pas niezamieszkanej ziemi wzdłuż 38 równoleżnika, który ponad 50 lat dzieli Półwysep Koreański. Jego środkiem biegnie granica między Koreą Południową a Północną. Obie strony konfliktu mają prawo utrzymywać w swojej części nie więcej niż tysiąc osób.

Lech Kaczyński spotkał się z dowódcami Komisji Nadzorczej Państw Neutralnych nadzorujących strefę. Był również w baraku stojącym na granicy - wewnątrz budynku granica biegnie nawet w poprzek stołów. Tam odbywają się spotkania Wojskowej Komisji Rozejmowej. Obok w strefie Wspólnego Bezpieczeństwa znajdują się także dwa budynki - symbole obu Korei, czyli Dom Wolności, należący do Korei Płd. oraz Pawilon Panmun - do KRL-D.

Prezydent, pytany czy po incydencie na granicy gruzińskiej, nie denerwował się podczas odwiedzin strefy, odparł, że "wręcz przeciwnie". "Bardzo to lubię" - zażartował dopytywany o tzw. "dreszczyk emocji". Dodał, że chyba wynika to z jego natury.

"Ja w końcu w przygodach zasmakowałem już 30 lat temu na początku opozycji, więc to nic nowego" - przypomniał.

"Tak sobie myślę, że gdyby Polacy mogli mieć swoją misję, a w ogóle życie trwało dłużej, to chętnie tutaj bym pobył. Dlatego tak się pytałem o pogodę w lecie, bo nie znoszę upału" - żartował.

Lech Kaczyński zaznaczył też w rozmowie z dziennikarzami, że jego rozmowy z władzami Korei Płd. dotyczyły przede wszystkim spraw gospodarczych. Jak mówił, chodziło o kwestie dotyczące gazoportu, samolotów szkoleniowo-bojowych czy elektrowni atomowej.

Prezydent ma wrócić do Polski nieco wcześniej niż planowano początkowo - w nocy z soboty na niedzielę. Jak powiedział dziennikarzom, w niedzielę odpocznie, a od poniedziałku zaczynają się przygotowania - najpierw do konferencji klimatycznej w Poznaniu, następnie do szczytu UE w Brukseli.

Prezydent powtórzył, że chciałby przed wyjazdem na szczyt spotkać się z premierem Donaldem Tuskiem, aby porozmawiać o pakiecie klimatycznym.

"Mam nadzieję że się spotkamy głównie w sprawie pakietu klimatycznego, bo są tam (na szczycie UE - PAP) też dwa tematy czysto prezydenckie - Traktat Lizboński (...) i sprawa nowej architektury bezpieczeństwa w Europie".

Prezydent poleci do Polski na pokładzie rządowego samolotu Tu- 154M. W trakcie podróży prezydenta po Dalekim Wschodzie maszyna miała awarię - w Ułan Bator zepsuła się część służąca odladzaniu skrzydeł.

Z kolei podczas lądowania w Seulu samolot wpadł w silne turbulencje. Prezydent w rozmowie z dziennikarzami podkreślił jednak, że była to typowa reakcja samolotu, który leci nisko nad górami. Żartował że w jego saloniku turbulencje nie były tak odczuwalne.

pap, keb