Zachód finansuje talibów

Zachód finansuje talibów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jeśli ktoś byłby ciekaw, skąd afgańscy talibowie czerpią fundusze na niekończącą się walkę z siłami NATO w swoim kraju, mógłby doznać szoku dowiedziawszy się prawdy.
A prawda jest taka, że to Zachód,  pośrednio, wspiera finansowo talibską rebelię w Afganistanie. System jest prosty i zgodny z logiką robienia interesów w regionie. W Afganistanie stacjonuje ponad 70 tys. natowskich żołnierzy z wielu krajów, których trzeba zaopatrzyć w jedzenie i wyposażyć. Amerykanie chcą tam wysłać kolejne 20 tys. żołnierzy. Wszystkich ich trzeba nakarmić i wyposażyć w wojskowy sprzęt.

 NATO-wskie bazy w Afganistanie potrzebują też stałych dostaw paliwa. Jedna baza, zależnie od wielkości, zużywa ponad  milion litrów oleju napędowego i paliwa lotniczego tygodniowo. Dostawy dla nich dopływają do pakistańskiego portu Karaczi. Zajmują się tym zakontraktowane wielonarodowe firmy-importerzy. Ale potem zaopatrzenie dla baz trzeba przetransportować drogą lądową do kontyngentów w Afganistanie. A tym zajmują się podnajęte przez importerów lokalne firmy przewozowe. Tworzą wielkie konwoje składające się niekiedy ze 100 ciężarówek i ruszają w niebezpieczną trasę w rejony na południe od Kabulu i do Kandaharu. Drogi prowadzą przez Pakistan i afgańskie regiony kontrolowane przez talibów, którzy w ramach walki z zachodnim imperializmem zaczęli napadać na konwoje, a ostatnio cały spalili, a obcięte głowy ochroniarzy porzucili na poboczu. Ataki na drodze do Kandaharru są codziennością.  Dostawcy zaczęli więc opłacać się talibskim przywódcom, by móc bezpiecznie przejechać i dotrzeć do celu.

Interes rozkwitł i dziś, według nieoficjalnych szacunków, haracze dla talibów wzrosły do milionowych sum. Jak ujawnił brytyjskiemu dziennikowi „The Times" jeden z importerów, „około 25 procent wartości dostaw do baz w Afganistanie idzie do kieszeni talibów”. Właściciel pewnej firmy ochroniarskiej wyjaśnił, że wiele firm ochroniarskich ubiegało się o kontrakty na zabezpieczenie dostaw – handlowych i wojskowych - na głównej trasie z Kabulu na południe, bo taka usługa płatna jest około tysiąc dolarów od ciężarówki. Zapytany, czy opłaca się talibom, by nie atakowali jego konwojów, człowiek ten odpowiedział: „Każdy chce jeść. Oni atakują konwoje, bo nie mają pracy. Biorą łatwe pieniądze za zostawienie nas w spokoju”. Płacenie kontrowersyjnych łapówek potwierdziło wielu innych importerów paliwa, właścicieli firm transportowych i ochroniarskich. Nikt nie chce zostać ujawniony z obawy o swój biznes o życie. Niektóre mają dobre układy z talibami, którzy nawet sami konwojują ciężarówki z wojskowym sprzętem do ich zwalczania.

Nie tylko talibowie zbijają fortunę na afgańskiej misji NATO. W ogonku po łatwe zachodnie dolary stoją plemienni przywódcy, urzędnicy, policjanci i złodziejskie gangi – każdy chce coś dla siebie uszczknąć. Pewien właściciel firmy transportowej wręcz twierdzi, że sprawa „sięga wysokich szczebli afgańskiego rządu". Trudno przypuszczać, by dowództwo NATO w Afganistanie o tym nie wiedziało, skoro proceder opisuje prasa. Nasuwa się pytanie czy nie może, czy nie chce czegoś z tym zrobić?