Masakra w niemieckiej szkole

Masakra w niemieckiej szkole

Dodano:   /  Zmieniono: 
Policja nadal nie zna motywów, jakimi kierował się 17-letni sprawca masakry w szkole w Winnenden niedaleko Stuttgartu - poinformował minister spraw wewnętrznych Badenii-Wirtembergi Heribert Rech. Napastnik zabił 15 osób.

"Na razie nie ma wskazówek, by sprawca zapowiedział swój czyn" - powiedział Rech na konferencji prasowej. Policja zamierza sprawdzić zawartość komputera chłopca, jak również zbadać jego osobiste rzeczy.

Według policji przebieg wydarzeń wskazuje, że Tim K. zaplanował masakrę. "Chciał spowodować rozlew krwi" - powiedział szef policji krajowej Erwin Hetger.

Dodał, że na podstawie dotychczasowych ustaleń można zakładać, iż - wbrew wcześniejszym informacjom - zamachowiec popełnił samobójstwo po zranieniu go  przez prowadzących pościg policjantów.

Minister Rech przedstawił na konferencji prasowej przybliżoną rekonstrukcję wydarzeń w Albertville-Realschule w Winnenden oraz ucieczki zamachowca.

Około godziny 9.30 w trakcie lekcji ubrany w czarny uniform młody mężczyzna wtargnął do jednej z sal klasowych. Bez słowa otworzył ogień z pistoletu Beretta, zabijając pięcioro uczniów.

"Ofiary były całkowicie zaskoczone. Niektóre w chwili śmierci miały w rękach długopisy" - powiedział Rech.

W kolejnej klasie zamachowiec zastrzelił dwoje uczniów. Dwoje dalszych zmarło w drodze do szpitala. Zamachowiec oddał także strzały w kierunku zamkniętych drzwi trzeciego pomieszczenia, zabijając nauczycielkę, która schroniła się za  drzwiami.

Zabójca prawdopodobnie nie spodziewał się szybkiej interwencji policji. "Udało się uniknąć eskalacji przemocy" - ocenił minister.

Uciekając przez korytarz szkoły, Tim K. zastrzelił dwie nauczycielki, po czym opuścił budynek. Wśród ofiar jest aż osiem uczennic i jeden uczeń, wszyscy w  wieku od 14 do 16 lat.

Kolejne strzały padły na terenie pobliskiego szpitala psychiatrycznego. Tam zginął pracownik kliniki.

Tim K. zdołał przebić się przez policyjną blokadę miasta. Uprowadził samochód wraz z zakładnikiem. Ze względu na obławę i zamknięte drogi dojechał jedynie do  oddalonego o ok. 40 km miasta Wendlingen. Po drodze uwolnił kierowcę, który natychmiast zgłosił się na policję.

W Wendlingen zamachowiec zastrzelił sprzedawcę oraz klienta w salonie sprzedaży samochodów. Na strzały zareagowali będący na miejscu policjanci. Doszło do wymiany ognia. Uciekający zamachowiec został trafiony w nogę. Niedługo znaleziono jego ciało. W trakcie strzelaniny ranni zostali też dwaj policjanci.

W obławie uczestniczyło około 1000 funkcjonariuszy. Szkoła, do której uczęszcza 580 uczniów, została ewakuowana. Według relacji mieszkańców 27-tysięczne miasto, nad którym krążyły śmigłowce, przypominało twierdzę.

Jak informują niemieckie media, 17-letni zamachowiec to były uczeń szkoły Albertville w Winnenden. Mieszkał z Leutenbach w powiecie Rems-Murr w  Badenii-Wirtembergi. Pochodził z dobrze sytuowanej rodziny. Jego rodzice legalnie mieli w domu 18 sztuk broni palnej. Podczas rewizji w ich domu stwierdzono brak pistoletu Beretta oraz kilkuset pocisków.

Minister oświaty Badenii-Wirtembergii Helmut Rau powiedział na konferencji prasowej, że Tim K. ukończył Albertville-Realschule w zeszłym roku. Według dyrektorki szkoły nie był on uczniem ekstrawaganckim i nie zwracał na siebie uwagi. "Najwyraźniej miał podwójną tożsamość" - powiedział Rau.

Tragedia w Winnenden wstrząsnęła Niemcami. Prezydent Horst Koehler wyraził współczucie dla rodzin i przyjaciół ofiar. Rzecznik kanclerz Angeli Merkel oświadczył, że jest ona "głęboko poruszona" tragedią.

Do podobnej tragedii doszło w Niemczech w kwietniu 2002 r. 19-latek zabił 17 osób w gimnazjum w Erfurcie, po czym popełnił samobójstwo.

pap, keb, ND