Protesty przed G20

Protesty przed G20

Dodano:   /  Zmieniono: 
Tysiące ludzi zebrały się w centrum Londynu, aby w "Dzień Finansowych Głupców" zaprotestować przeciwko czwartkowemu szczytowi G20. Kilkuset uczestników wtargnęło w do położonego w City budynku Royal Bank of Scotland (RBS), wybijając w nim okna.
RBS ten był swego czasu jednym z najprężniejszych banków w Wielkiej Brytanii. Jednak w ostatnich miesiącach wymagał dwukrotnej rekapitalizacji. Obecnie właścicielem 68 proc. udziałów jest skarb państwa. Poprzednie kierownictwo podało się do dymisji i powszechnie uważane jest za symbol ekscesów okresu boomu kredytowego.

Pomimo policyjnych barierek demonstranci z zakrytymi twarzami wtargnęli do banku, w którym nie było pracowników, skandując hasło: "Znieść pieniądze". Naoczni świadkowie mówią o wyrzuceniu przez okno drukarki i biurowego krzesła. Na bocznej ścianie budynku wymalowano sprejem hasła: "wojna klasowa", "złodzieje".

Wokół budynku doszło do starć policji z demonstrantami. Siły porządku użyły pałek i otoczyły tłum. Jeden policjant został ranny. Aresztowano 11 osób przebranych w fałszywe mundury policyjne.

Wcześniej niektórzy z demonstrantów próbowali szturmować budynek Banku Anglii (Bank of England). Napierali na policyjne barierki otaczające gmach skandując to samo hasło: "Znieść pieniądze!". Doszło do przepychanek z policją. Demonstranci rzucali w policjantów jajkami i owocami próbując przerwać kordon policji.

Na czele jednego z marszów protestacyjnych w centrum miasta stanęło "czterech jeźdźców Apokalipsy", symbolizujących wojnę, zmiany klimatyczne, przestępstwa finansowe i bezdomność.

"Zostaliśmy obrabowani. Jestem tu, aby wesprzeć starszych ludzi, którzy ciężko pracowali przez te wszystkie lata. Gdybyśmy my coś ukradli, trafilibyśmy do więzienia" - powiedział uczestnik demonstracji, 22-letni Vinzcente Oliver, protestujący przeciwko niskiemu oprocentowaniu lokat.

"Powinniśmy wyrzucić bankierów i ich politycznych sojuszników z miasta i odsunąć od władzy" - napisano na jednym z transparentów.

Wiele banków i instytucji finansowych z obawy przed protestami dało w środę pracownikom dzień wolny od pracy lub zgodziło się, by pracę wykonywali w domu.

Bezpieczeństwa w Londynie na czas szczytu pilnuje około 5 tys. policjantów ściągniętych z całego kraju. Zaplanowanych jest 10 demonstracji, organizowanych przez 80 różnych grup. Koszty użycia policji szacuje się na 7,8 mln euro.

Nad brytyjską stolicą krążą helikoptery. Wiele budynków w dzielnicy finansowej City zostało zabezpieczonych przed wybijaniem szyb, zamknięto kilka ulic. Na placach budów ustawiono patrole, aby nie doszło do kradzieży materiałów, które mogłyby posłużyć jako broń do walki z policją. Policjanci w żółtych kamizelkach zatrzymywali i przeszukiwali ludzi, którzy zgromadzili się przed bankiem centralnym. Ciężarówki z policjantami zaparkowano w wielu bocznych ulicach. Również wzdłuż ulic ustawiły się setki policjantów sprowadzonych do stolicy z całego kraju.

Pracownicy czynnych banków zamienili garnitury na dżinsy i koszulki, żeby nie stać się potencjalnym celem ataków. Do tej pory aresztowano kilkanaście osób.

Wiele banków postanowiło wzmocnić środki bezpieczeństwa. Także sklepy i restauracje zabezpieczały deskami witryny. Sklep Gucciego znajdujący się w pobliżu gmachu Bank of England został zamknięty, a z wystawy zdjęto wszystkie towary.

Drewnianymi deskami zabezpieczono pomniki znajdujące się w pobliżu Giełdy Królewskiej.

Serię demonstracji planują m.in. ekolodzy i pacyfiści. Niektórzy nazywają środę "finansowym prima aprilis", nawiązując do brytyjskiej nazwy święta prima aprilis (ang. All Fools Day).

Wcześniej przez centrum miasta przeszły demonstracje, w których uczestniczyło ponad cztery tysiące ludzi.

pap, em