Sinusoida transformacji

Sinusoida transformacji

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ostatnie wydarzenia w Kiszyniowie dowodzą, że mołdawska historia zatoczyła koło. W kraju, który praktycznie przed ośmioma laty pogrążył się w marazmie i stanął w miejscu schodząc z bolesnej ścieżki postkomunistycznej transformacji, znów pojawił się promyk nadziei.
W 2001 r., gdy sfrustrowane i zmęczone dziesięcioletnim okresem niekomunistycznych rządów społeczeństwo opowiedziało się za powrotem komunistów do władzy wydawało się, że Mołdawia na długo pozostanie postsowieckim skansenem na wzór Białorusi. Obecne protesty studentów i zwolenników partii opozycyjnych świadczą jednak o tym, że Mołdawianie mają najwyraźniej dosyć komunistów. Droga do prawdziwej demokratyzacji na wzór zachodni jest jednak daleka. Jedyną metodą, do jakiej może uciec się opozycja, by odsunąć od władzy komunistów, którzy przecież wygrali niedzielne wybory będzie zablokowanie możliwości stworzenia przez nich większościowego rządu.

Jeśli sukcesor prezydenta nie zostanie wybrany do 8 czerwca w kraju odbędą się ponowne wybory parlamentarne. A to już stwarza opozycji większą szansę na przejęcie władzy.

Społeczne protesty przeciwko komunistom są najlepszym dowodem na to, że Mołdawia powoli wkracza w pierwszą fazę prawdziwej demokratyzacji. Zdaniem amerykańskiego politologa Samuela Huntingtona właśnie społeczny opór wobec władzy, często okupiony niestety ofiarami jest pierwszym etapem na drodze do demokracji. Pozostaje tylko kibicować aspiracjom Mołdawian, którzy zaczynają mieć dosyć władz, które pogrążyły kraj w marazmie.