Demokratura Łukaszenki (aktl.)

Demokratura Łukaszenki (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wybory na Białorusi wygrał Łukaszenka. Opozycja uważa, że były fałszowane. Według Unii Europejskiej - nie spełniły demokratycznych standardów.
Dotychczasowy przywódca Aleksander Łukaszenka, który zdobył 75,9 proc. głosów. Na opozycyjnego kandydata Uładzimira Hanczaryka zagłosowało 14,8 proc. wyborców. Trzeci pretendent Siarhiej Hajdukiewicz dostał 2,38 proc. głosów. Frekwencja wyniosła ponad 82 proc.

Opozycyjny kandydat Uładzimir Hanczaryk oświadczył w niedzielę, że wybory zostały sfałszowane i w najbliższym czasie powinna odbyć się druga tura głosowania. Według jego informacji, na Łukaszenkę zagłosowało mniej niż połowa wyborców, którzy zjawili się przy urnach.
Tymczasem Łukaszenka kilka godzin po tym, gdy obserwatorzy OBWE ogłosili, że wybory prezydenckie na Białorusi nie spełniły demokratycznych standardów zasugerował, że pracująca w jego kraju misja OBWE powinna zakończyć działalność.
"Misja przyjechała na Białoruś, by pomóc nam legislacyjnie przy przygotowaniu wyborów. Od tego czasu mieliśmy już i wybory parlamentarne, i prezydenckie. To co ma tu ona jeszcze do roboty?" - pytał kilkuset dziennikarzy i kilka tysięcy swoich zwolenników, zgromadzonych w sali konferencyjnej Pałacu Republiki.
"Nie zamierzamy znormalizować stosunków z krajem, który nie szanuje wolności wyborów" - oświadczył szef unijnej dyplomacji Javier Solana podczas szczytu Ukraina-Unia Europejska w Jałcie na Krymie.
UE i USA wyraziły zaniepokojenie z powodu przytłaczającego zwycięstwa autorytarnego prezydenta Białorusi, Aleksandra Łukaszenki. Amerykanie, zagorzali krytycy reżimu Łukaszenki, określili wynik wyborów jako "bezsensowny". Według OBWE, monitorującej przebieg głosowania, struktury organizujące wybory były zbyt zależne od władz, trwała kampania zastraszania demokratycznych ugrupowań, wprowadzono cenzurę niezależnych mediów.

Przedstawiciele OBWE uchylili się jednak od odpowiedzi, czy wybór Aleksandra Łukaszenki na białoruskiego prezydenta uważają za ważny.
Nagminne były wypadki niewpuszczania do lokali wyborczych międzynarodowych obserwatorów, w tym przedstawicieli OBWE, którzy już w poniedziałek zamierzają wydać oświadczenie w sprawie prawidłowości białoruskich wyborów prezydenckich.
Przedstawiciele obywatelskiej inicjatywy "Niezależny obserwator" ogłosili natomiast , że nie mogą przedstawić wyników kontroli niedzielnych wyborów prezydenckich na Białorusi. W toku tzw. równoległego liczenia głosów planowano skontrolować 500 punktów wyborczych w całym kraju, wybranych tak, by oddawały pełny przekrój społeczny Białorusi. Już podczas głosowania okazało się, że obserwatorów dopuszczono do nieco ponad 400 lokali. Materiały zaś centrala w Mińsku otrzymała zaledwie z siedmiu.
Dziennikarze potwierdzają, że w lokalach wyborczych nie ma obserwatorów. Szefowie komisji odmawiają odpowiedzi, czy obserwatorzy nie przyszli, czy też ich nie wpuszczono. Tym obserwatorom, którzy są w lokalach wyborczych, nie pozwala się nic robić. Członkowie komisji uniemożliwiają im nie tylko dostęp do komisyjnych protokołów, lecz nawet podejście do stołu, przy którym wydawane są karty do głosowania.
Tymczasem Centralna Komisja Wyborcza uporczywie twierdzi, że do "większych" naruszeń prawa nie dochodzi.
Jednak do centrum prasowego w Mińsku przyszło w ciągu dnia kilkadziesiąt osób, które chciały poinformować dziennikarzy o naruszaniu prawa w ich punktach wyborczych. Ochrona nie wpuściła ich do centrum prasowego, więc wyczekiwali pod drzwiami, aż przedstawiciele prasy wyjdą na zewnątrz.
Większość skarżących się to studenci, którzy po przyjściu do lokali wyborczych odkrywali, że już zagłosowali. Na listach wyborców widniały ich podpisy - podrobione.
Również serwery internetowe wszystkich niezależnych białoruskich mediów informujące w Internecie o przebiegu wyborów prezydenckich, przestały działać wczesnym popołudniem.
W dziale technicznym tygodnika "Biełaruskaja Dzieławaja Gazieta" nie działa żaden serwer. Przygotowano ich kilka na wypadek odłączenia. Zapasowe "wyłączyły się", kiedy podano ich adres. Komputerowcy szukają teraz możliwości grzecznościowego skorzystania z serwerów zagranicznych.
Nie można wejść również na strony internetowe "Radia Racja", "Radia Svaboda", inicjatywy obywatelskiej "Karta ""97", niezależnej agencji informacyjnej "BiełaPAN", oraz obywatelskiej koalicji „Niezależny Obserwator", której 10 tys. przedstawicieli kontroluje przebieg głosowania i prowadzi tzw. równoległe liczenie głosów. Nie działa strona www. opozycyjnego kandydata Uładzimira Hanczaryka.
Dziennikarze informują też, iż ktoś – podejrzewają, że służby specjalne - podsłuchuje ich telefony. Opowiadają, że do redakcji "Biełaruskaja Dzieławaja Gazieta" zadzwonił internauta z Homla z informacją o niedziałających serwerach, a chwilę później wyłączono jego domowy telefon. O tym poinformował już telefonując z poczty.
nat, pap
Czytaj też: Demokratura;
Głosowanie na kartę rowerową