Wojna komandosów (aktl.)

Wojna komandosów (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Amerykańskie oddziały lądowe "zostały rozmieszczone" w  Afganistanie - podała CNN. Nie słabną także bombardowania wybranych celów.
Wcześniej dziennik "Washington Post" w piątkowym wydaniu także informował o rozpoczęciu drugiej, lądowej fazy operacji antyterrorystycznej USA w Afganistanie. Zdaniem gazety, "niewielkie grupy" żołnierzy z amerykańskich jednostek specjalnych są już na  południu Afganistanu.
Waszyngtoński dziennik zaznacza jednak, że siły te nie prowadzą bojowych działań - ich zadanie polega przede wszystkim na wsparciu CIA w nawiązaniu kontaktu z przywódcami Pasztunów na miejscu i  przekonanie ich by wystąpili przeciwko talibom. Pasztunowie stanowią największą grupę etniczną w Afganistanie.
Dalsze oddziały sił specjalnych mają zostać wysłane do Afganistanu w najbliższych dniach z zadaniem przeprowadzenia rekonesansu.
W operacji mają uczestniczyć także komandosi brytyjscy.
Anonimowe źródło z Pentagonu, na jakie powołuje się dziennik, dodaje, że faktyczne wejście operacyjnych sił lądowych do  Afganistanu poprzedzi jednak duża akcja z udziałem śmigłowców oraz  wielozadaniowych samolotów.
Udział sił lądowych w operacjach na terenie Afganistanu potwierdzali w ostatnich dniach zarówno premier W. Brytanii Tony Blair jak i sekretarz obrony USA Donald Rumsfeld i szef sztabu USA generał Richard Myers. Natomiast talibowie zaprzeczają pojawieniu się komandosów na terenie Afganistanu. Oświadczyli oni w piątek, iż na kontrolowanych przez nich terenach "nie ma żadnych oznak obecności amerykańskich sił lądowych".
Tymczasem rzecznik opozycyjnego Sojuszu Północnego poinformował, że ośmiu amerykańskich wojskowych przybyło do siedziby afgańskiego generała Raszida Dostuma w miejscowości Dara-i-Suf na północy Afganistanu, oddalonego o 90 km od strategicznego miasta Mazar-i-Szarif, będącego obecnie celem ofensywy opozycji afgańskiej.
Mieli oni przylecieć śmigłowcem do kwatery Dostuma "już jakiś czas temu". Zdaniem rzecznika, ludzie ci "wyglądają raczej na personel wywiadu lub wojskowego zwiadu niż operacyjny".
Generał Raszid Dostum, z pochodzenia Uzbek, dowodzi własną armią, luźno związaną z opozycyjnym Sojuszem. Obecnie wspólnie atakują Mazar-i-Szarif, gdzie talibowie wysłali posiłki.
Zdaniem ekspertów, zdobycie miasta, położonego na ważnych szlakach komunikacyjnych i dysponującego nowoczesnym lotniskiem, nie będzie możliwe bez wsparcia z powietrza, którym opozycja nie dysponuje.
Wkroczenie do akcji komandosów nie osłabiło ataków z powietrza. W piątek rano amerykańskie samoloty przeprowadziły serię bombardowań stolicy Afganistanu Kabulu, głównego bastionu talibów - Kandaharu oraz bazy terrorystycznej Al-Kaidy - Dżalalabadu.

Po serii nocnych nalotów, amerykańskie samoloty powróciły nad Kabul, zrzucając na miasto cztery bomby. Jak podała katarska telewizja Al-Dżazira, jedna z nich spadła na bliżej nieokreślony cel tuż obok największego hotelu w mieście - Intercontinental. Afgańska obrona przeciwlotnicza nie zareagowała.

Jak podała afgańska agencja AIP naloty w Kandaharze spowodowały śmierć co najmniej siedmiu osób, a 15 zostało rannych. Bomba spadła na jeden z głównych placów miejskich - Madad. Celem ataku było prawdopodobnie położone tuż przy placu talibańskie ministerstwo ds. krzewienia dobroci i zapobiegania złu. Kilka bomb spadło też w rejonie miejskiego bazaru.

W Dżalalabadzie na wschodzie kraju bombardowane były - wg AIP - cele w pięciu punktach miasta. Dżalalabad stanowi jeden z ważnych ośrodków terrorystycznej organizacji bin Ladena - Al-Kaidy. Celem ataku były m.in. koszary 81. brygady talibów.

Tydzień temu w piątek amerykańskie dowództwo wstrzymało naloty, by - jak stwierdzono w Waszyngtonie - potwierdzić poszanowanie dla piątkowego święta muzułmańskiego. W tym tygodniu jednak ataki w piątek rano nie osłabły.

les, pap