Brudne pieniądze ludzi Łukaszenki płyną przez Polskę

Brudne pieniądze ludzi Łukaszenki płyną przez Polskę

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
Ludzie prezydenta Białorusi Alaksandra Łukaszenki prowadzą przestępczą działalność, polegającą m.in. na wymuszeniach, a pieniądze przerzucają do USA przez Polskę i Rosję - wynika z ujawnionej przez WikiLeaks depeszy ambasady USA w Mińsku.
W depeszy z lutego 2007 roku amerykańska placówka dyplomatyczna w  Mińsku zrelacjonowała doniesienia na ten temat, publikowane przez mającą siedzibę w Rosji gazetę internetową "Biełorusskij Partizan". W depeszy, której ambasador Karen Stewart nadała klauzulę tajności, wskazuje się, że owa gazeta jest "generalnie wiarygodna". Ponadto "wiarygodne kontakty ambasady (USA) oceniły, że  zarzuty te są prawdziwe i dostarczyły więcej szczegółów na temat korupcyjnych działań tych cieszących się złą sławą typów".

Na czele szef MSW i dowódca ochrony Łukaszenki

Organizatorem bądź szefem owej przestępczej działalności był -  jak donosił "Biełorusskij Partizan" - były minister spraw wewnętrznych Białorusi Jury Siwakou oraz  ówczesny dowódca ochrony prezydenta Łukaszenki, Dźmitry Pauliczenka. W depeszy ambasady USA wyraża się opinię, że "nawet jeśli te zarzuty są prawdziwe, bliski związek tych ludzi z Łukaszenką i ich udział w poprzednich brudnych działaniach w  jego imieniu praktycznie gwarantują im ochronę przed pociągnięciem do odpowiedzialności".

Skąd dolary w sejfie?

W depeszy odnotowano, że pod koniec listopada 2006 roku "Biełorusskij Partizan" informował o akcji jednostki specjalnej ALFA białoruskiego KGB, która przeszukała siedzibę prorządowego stowarzyszenia weteranów sił specjalnych "Honor". Akcję przeprowadzono w  rezultacie śledztwa w sprawie przemytu i prania pieniędzy. Państwowe media białoruskie nie informowały o tym. Nie  wypowiadali się też na ten temat przedstawiciele rządu Białorusi. "Biełorusskij Partizan" twierdził, że zatrzymano wtedy dziesiątki ludzi, w tym dyrektora wykonawczego "Honoru" Andreja Sziraja. Natomiast szef stowarzyszenia "Honor" Jury Siwakou pozostał na wolności, chociaż podobno odmówił ujawnienia, skąd pochodziło 450 tys. dol., które białoruski KGB znalazł w jego sejfie.

W depeszy wskazuje się, że Siwakou był wymieniony w raporcie z  2003 roku, sporządzonym przez specjalnego sprawozdawcę Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy Christosa Purguridesa, jako podejrzany w sprawie zaginięcia kilku białoruskich działaczy opozycyjnych w latach 1999-2000. Ambasada USA relacjonuje następnie, że przeszukanie siedziby stowarzyszenia "Honor" było rezultatem niezależnego śledztwa w sprawie korupcji w służbie celnej, w tym nielegalnego importu i tranzytu żywności i  urządzeń. Przypomniano, że w listopadzie 2006 roku państwowe media na  Białorusi i media niezależne informowały o skazaniu na więzienie 50 funkcjonariuszy straży granicznej i celników w  Mińsku i Grodnie za przyjęcie łapówek w zamian za przepuszczenie 600 ciężarówek przez granicę białoruską w latach 2002-2004 bez pobrania ceł importowych łącznej wysokości 4,7 miliona USD.

500 milionów dolarów na kontach

"Biełorusskij Partizan" informował, że białoruski KGB dotarł "śladem pieniędzy" do kont bankowych, na których było w sumie 500 milionów USD. Część tych rachunków należała do dyrektora wykonawczego "Honoru" Sziraja. Według tej internetowej gazety Siwakou powołał Sziraja na stanowisko dyrektora wykonawczego stowarzyszenia "Honor", mimo że był on w przeszłości karany za kradzieże i defraudacje. W depeszy napisano, że Sziraj był, jak się wydaje, dobrze znany białoruskiej elicie rządowej i białoruskiemu KGB jako specjalista od prania pieniędzy dla państwowych firm budowlanych, prywatnych biznesów należących do oficjeli rządowych i kilku przedsiębiorstw kontrolowanych przez rząd. Był też - według źródeł gazety "Biełorusskij Partizan" - bardzo blisko powiązany z niektórymi funkcjonariuszami białoruskiego KGB i członkami Komitetu Kontroli Państwowej.

"Biełorusskij Partizan" twierdzi, że w rezultacie rewizji w  siedzibie "Honoru" białoruski KGB odkrył, iż stowarzyszenie to transferowało ok. 1,5 miliona USD dziennie do instytucji finansowych w Polsce, potem do Rosji, ostatecznie gromadząc te pieniądze w USA, często na kontach bankowych na nazwisko Sziraja. Ambasada USA informuje też w depeszy, że znaczna część pieniędzy, pranych przez Sziraja pochodziła podobno z działań jednostki, którą dowodził płk Pauliczenka. Według byłego śledczego prokuratury, potem obrońcy praw człowieka Aleha Wołczka, Pauliczenka, podległy bezpośrednio Łukaszence, i jego "szwadron śmierci" wyspecjalizowali się w wymuszaniu od biznesu haraczy za "ochronę".

W depeszy wskazano, że Pauliczenka i jego jednostka byli wymieniani w raporcie Purguridesa jako prawdopodobni sprawcy "zaginięć" przywódców opozycji oraz fizycznej likwidacji bossów podziemia przestępczego wkrótce po dojściu Łukaszenki do władzy. Według ambasady USA, Pauliczenka i Siwakou zawdzięczają ochronę swemu przywódcy, prezydentowi Łukaszence, w  imieniu którego - jak się podejrzewa - popełniali "ohydne zbrodnie".

zew, PAP